czwartek, 16 listopada 2017

Ach śpij kochanie (2017) - Krzysztof Lang




Żałuje czasu na Ach, śpij kochanie, bo to jak nie dosłownie uśnij kochanie, to coś w rodzaju prześpij kochanie. Tak sobie teraz myślę, że lepiej już by było ze dwie godzinki spędzić na spacerze i ten wybór byłby bardziej zasadny. Czy to miało potencjał, czy mogło być lepsze, pewnie tak, a jak tak to trzeba z obowiązku wymienić powody, które zabiły możliwości tkwiące u podstaw. Klimat to niby takie Noire ale bez duszy, bo jaka dusza Noire w Polsce za towarzysza Bieruta. Nie czuć tutaj także komunistycznej propagandy, terroru służby bezpieczeństwa, tak jak być powinno, by autentycznie było. Jest najzwyczajniej licho emocjonalnie, a jak nie podkręca się odpowiednio napięcia i widzem nie wstrząsa, to ten widz broni się już tylko przed objęciami Hypnosa, czy innego Morfeusza. Kryminalny obraz śledztwa niby jest a nie ma, przelewa się przez palce potencjał i woła o pomstę. Jest płasko, bo zamysłu wyraźnego brakuje, sznytu takiego aby krwawy ślad na ramieniu pozostał i w duszy rozedrganie tudzież rozdygotanie. Czasem zbyt powierzchownie, a przede wszystkim szablonowo ze szczątkowymi tylko emocjami, których na siłę się zacząłem teraz doszukiwać. Sama zagadka kryminalna, układ i psychologiczna tajemnica przez nieczytelną narrację, to jakiś ciąg zdarzeń w zlepku scen, które nie mają tempa i ikry. Wszyscy grają szablonowo - kojarzą się z innymi postaciami: Lecter, Bodo, nie mówiąc już o Lindzie i Grabowskim przeklejonych wprost z dziesiątek innych filmów i ról. Noż k****, wstyd i tyle!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj