Za samą oprawę graficzną viagr aboys bym ich ozłacał i zaczepiał wszystkich którzy wokół mnie gustują w niebanalnych dźwiękach, aby jeśli jeszcze ich nie znają, to natychmiast nadrobili to bezdyskusyjne zaniechanie. Ale Okay alright, Okay alright nie szata zdobi i takie tam, chociaż bez gustownie intrygującej szaty, to zawsze mniej kompleksowo niżby można kompleksowo było. Prawda? Prawda! Viagra Boys prze z impetem do przodu, nie odwraca się za siebie, tylko kuje to żelazo coraz bardziej myślę względnej mainstreamowej popularności póki gorące (prze-k-Urw-iste gigi też robią swoje!), a nie przewiduje by nagle zabrakło im pomysłów, czy niewyobrażalna jakaś stagnacja przerodziła się w konflikty wewnątrz zespołowe, chociażby skład osobowościowy był tak różnorodny, a inspiracje muzyczne jak na band niezwykle eklektyczny różne. To chyba nie ten adres, tutaj zdaje się być wszystko jasne, dogadane w pół słowa, a flow doskonały, więc Szwedzi z kalifornijskim szołmanem frontamanem raz piszą doskonałe numery, które instrumentalnie i aranżacyjnie są przeKapitalne, a dwa okraszają je jedynymi w swoim rodzaju dosadnie złośliwymi i błyskotliwymi tekstami. Niby grają post punkowo, ale to jest post punk ich - tak jak post punk Idles jest też jedyny w swoim rodzaju i nie ma tutaj przypadku, że obie formacje sklejam w swojej świadomości, bowiem wychodzą jako całość ponad standardy i ich dodatkowym atutem są genialni wokaliści, jacy łączą w sobie jakość w każdym detalu odgrywanej roli oraz charyzmę przez gigantyczne C lub CH (nie mam pojęcia jaka forma jest tu poprawna - patrz A**u :)). Nowy krążek nie jest może zaskoczeniem, bo wszystko w sumie jest tu poniekąd przewidywalne gdy z góry się zakłada że ekipa kocha oryginalne formy i za każdorazowym podejściem do tematu potrafi tak soczyście przy konstrukcjach stylistycznych i drobiazgach aranżacyjnych pokombinować, że nudy człowieku w śladowych ilościach nie doświadczysz. Krążek też ma ten swój własny vibe i nawet taneczny sznyt, bowiem transowe odjazdy i super ekstra groove potrafi pobudzić tak samo bioderka, jak żartobliwe i bystre liryki zapewnić intelektualne ćwiczenia bez grama pseudointelektualnego nadęcia. Może przy okazji powinienem precyzyjnie wyliczyć wszystkie liczne pomysły i kierunki jakie mnie porywają gdy viagr aboys się kręci, ale musiałbym wówczas tym samym rozszerzyć tekst refleksji do rozmiarów jakich tutaj nie praktykuje - których unikam skutecznie. Daje tym zdaniem możliwie wprost, a jednocześnie nie nieznośnie bezbarwnie sugestywnie do zrozumienia, że najnowsze wydawnictwo ma mnóstwo zajebistych momentów, tak jako zamknięte pojedyncze indeksy, jak i fragmentarycznie w sensie detalicznych muśnięć geniuszem wyobraźni (pojedynczych akcentów), a w dodatku jest tak fantastycznie chwytliwe, że aż mi się kręci w głowie od wirowania tych fenomenalnych dźwięków we łbie i tupania nóżką, machania główką czy po prostu wycedzania kolejnych fraz tekstów - proszę luknąć takie cudo jak Dirty Boyz. Wszystko tu gra jak tralala - tempa bez limitów i barier (tak, tak, oni potrafią też po swojemu w subtelną muzycznie, a zarazem ironicznie knajpianą balladę River King) - i w tych tempach kolejne impulsy prowokujące do wywalania z siebie w poczuciu przeszczęśliwego entuzjazmu komplementów! Tak się mega czuję i mega bawię przy nowych jak i starych kawałkach Viagra Boys! Thanks Guys!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz