czwartek, 5 czerwca 2025

Los pequeños amores / Małe miłości - Celia Rico Clavellino

 


A gdy mnie sen na początku seansu w ciasnej przestrzeni kina studyjnego trzy razy zmorzy, to Ty mnie szturchnij tyle razy ile potrzeba, abym nie przespał seansu który zwyczajnie na taką wstydliwie lekceważącą reakcję nie zasługuje, bowiem ta kameralna opowieść o relacji dojrzałej wiekowo, wycofanej pomimo waloru inteligencji córki i szorstkiej pozornie w obyciu dominującej matki posiada urok niezaprzeczalny, pomimo (
a może przede wszystkim dlatego) iż nie należy do żadnej z kategorii kina wprost ekscytującego. Jego siła to to co bezpośrednio niewypowiedziane, a zawarte pomiędzy zdaniami i słowami, w gestach, spojrzeniach oraz emocjach podskórnych. W czułości i opiekuńczości zawoalowanej, w poczuciu humoru niedosłownym tylko podszytym sugestiami emocjonalnymi, narracji subtelnie wzruszającej - klimacie upalnej południowej Hiszpanii również. Relaksującej (dlatego myślę przysypiałem :)) atmosferze, wrażliwości i jakby to nie zabrzmiało wykluczająco oryginalnej zwyczajności postaci, fantastycznie obsadzonych aktorów grze doskonałej, która budowała we mnie poczucie obcowania z pełną naturalnością, wreszcie oczywistej wzajemnej miłości bohaterek, nie potrafiących jednak w taki sposób i w takich proporcjach okazywać jej wylewnie. W realiach codzienności, rytuałach dnia się w gorącym słońcu snującego, podczas czynności prozaicznych ale koniecznych, które wypełniają na szczęście przestrzeń jaka niepotrzebnie mogłaby w innych okolicznościach zostać zainfekowana wzajemnymi pretensjami niosącymi niebezpieczeństwo rozgrzebywania bez późniejszego bałaganu posprzątania. Bowiem zdaje się lepiej być po prostu obecnym w znajomym o emocjach i uczuciach milczeniu, tudzież komunikacji werbalnej praktycznie zastępczej, niżby szukać wyjaśnień, bez przez charakterologiczne czy temperamentu różnice możliwych do przepracowania. Tak sobie z kina wychodząc chyba o tym co widziałem, a dzięki uważności partnerki czego nie przedrzemałem myślałem. Choć nie dam tu słowa że tak na pewno było, bowiem byłem na tyle oczekiwanym z utęsknieniem dniem ekscytującym zahipnotyzowany, że trudno było mi na właściwe skupienie na kinie wysokiego stężenia intymnych kobiecych właściwości. 

P.S. Ku potrzebie dwupłciowej kompletności spostrzeżeń dodam co z uwagą wysłuchałem, że ONA wplotłaby wątek samotności i potrzeby bliskości tych dwóch kobiet. Córki, spragnionej i szukającej miłości, mimo pełnego pasji i nauki życia, mającej poczucie straconej młodości i matki żyjącej w wielkim domu, pozornie twardej i kąśliwej, a tym samym tak uroczo nieporadnej w okazywaniu uczuć córce. O pojednaniu, choć nie znamy szczegółów ich wzajemnej relacji, o umiejętności rozmawiania, kiedy nie ma już tak naprawdę nic do powiedzenia, a może właśnie wszystko o czym powiedzieć wreszcie należy, o wielkiej dumie z osiągnięć własnego dziecka, dumie skrytej, którą łatwiej okazać przy obcych ludziach, którą trudno okazać wprost - ta scena, jak córka podsłuchuje rozmowę matki i tego młodego robotnika. Jest wtedy taka szczęśliwa, bo matka nie szczędzi jej pochwał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz