Trafiłem na nią (będąc przez niekrótką chwilę przekonany że to on), gdy swoje trzy wokalne grosze dorzuciła gościnnie w numerze Algiers, bądź może i wcześniej (raczej wczesnej), gdy o jej niecodziennym performansie wokalnym na którejś z płyt informował na swoich nieodżałowanych łamach Noise Magazine. Wówczas nie podszedłem do tematu wymagająco poważnie, bo i hiphopowe u fundamentu nawijanie niekoniecznie mnie interesowało, ale że donos dostrzegłem i został mi we łbie, to i postać już później nie była całkowicie obcą/nową. Tak tak, bywam tak samo często skrupulatny jak uparty, zatem zerkam do dokładnie numeru 35 wspomnianego i sprawdzam co Redaktor Demiańczuk aby mnie i nie tylko rzecz jasna mnie przekonać, tudzież na zachętę zainteresować. Trawestując jego słowa z którymi obecnie i od czasu gdy się w temacik wkręciłem zgadzam - I Lie Here Buried with My Rings and My Dresses, to krążek jeszcze mocniejszy, bardziej osobisty i bezlitosny od tego co wciąż ostrożnie, ja odkrywam na dwójce. Prywatne piekło i do niego wyprawa w gęstych oparach trapu, industrialu, noise'u i oczywiście hip-hopu zatopionego w (rymy to rymy, ale podkład to podkład) trip -hopie. Jeśli gadamy o hip-hopie to naturalnie pogadajmy o przemycaniu w treści treści, a tu w tej treściwej treści mroku po korek - koszmaru osobistego w formule manifestu radykalnego. Krytycznego spojrzenia na ogólnie kwestie nietolerancji (eufemistycznie ujmując), a dosadnie wkuR wu na wszelkie przejawy homofobii i pokrewnej transfobii. W tonach balansujących na granicy chyba niepoczytalności, wykrwawiania się podczas wybebeszania, w towarzystwie zaproszonych na nagranie gości o których nie będę kręcił, nie wiem nic. Gdyby podeprzeć się słowami samej zainteresowanej z punktu widzenia dzisiaj - "Muzyka z tamtego okresu była surowa, prawdziwa, a czasami brzydka. Ale taki był cel. Chodziło o uchwycenie moich uczuć w danym momencie, bycie autentyczną i oddanie tego w brzmieniu. Kiedy tworzyłam te albumy, liczyło się tylko to, co czułam w danej chwili albo stan umysłu, w jakim się znajdowałam. Dlatego muzyka wyszła właśnie taka". Taka taka - dodam ja. Niby pozornie skręcona z oczywistości, ale jednak zinterpretowana szaleńczo w osobisty sposób. Zszyta nie tylko z wymienionych powyżej proweniencji stylistycznych, ale też z zaszczepioną naturą kultury z jakiej pochodzi i w jakiej dorastała i dojrzewała do swoich poglądów Zambijka osiadła w Kanadzie. Co dodatkowo nie mogło się odbić na jej wymiarze duchowo-religijno, antyreligijnym. Bowiem to mocno skomplikowana nie tylko pod względem interpretacji artystycznej przeżyć i poglądów, ale też z mocno intrygującymi dyspozycjami psychicznymi niecodzienna artystka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz