środa, 22 czerwca 2022

Red Rocket (2021) - Sean Baker

 

Mało urocza Ameryka jakiej na turystycznej wycieczce nie zobaczysz, a uświadczysz jej jedynie albo w kinie takich reżyserskich odszczepieńców jak Sean Baker lub jeśli wyemigrujesz za ocean i tobie akurat nie ziści się amerykański sen. Wówczas jako zgorzknialec i margines społeczny (jeśli będziesz miał odrobine szczęścia) to nie skończysz jako kloszard w mieście aniołów, tylko jako członek takiej niewyjściowej społeczności, gdzieś na przykład na teksańskim zadupiu. Ma ten Baker oko do zdjęć filmowych surowych bez wspomagania fortelami, tylko czysta prawda miejsca i odrobina niewymuszonej finezji operatorskiej oraz tony kąśliwego ilustracyjnego poczucia humoru. Jest gość bezdyskusyjnie specem od mało mainstreamowego z zasady kina, które całkiem nieźle wypromowane jego nazwiskiem staje się kinem popularnym, a na pewno docenianym w środowisku filmowym. The Florida Project to już było coś i ten tytuł puścił jego nazwisko w świat, a teraz Red Rocket ponownie wchodzi w buty zwiedzania dziur i obserwacji bohaterów mało hollywoodzkich. Wyszczekany typek z prowincji z ogromnym doświadczeniem z branży porno, który zmuszony został znów na gorsze zmienić własne życie. Spierdzielił się biedaczek z branżowego piedestału i po wojażach wraca do punktu wyjścia, czyli egzystencji sprzed wątpliwej wartościowo kariery. Tam była (albo wciąż obecna) żona z teściową na haju, sąsiedztwo rodzinnie dillujące i wreszcie sklep z kolorowymi pączusiami wszelakimi, gdzie poznaje małoletnie dziewczę z buzią niewinną ale charakterem ostrym i używając eufemizmu już dużym doświadczeniem erotycznym. Innymi słowy ostro napaloną gówniarę, prowadzącą jakby to rzecz, podwójne życie. :) Koleś więc wpierw wpada w sidła oczarowania i za chwile węszy interes w dziewczęco-kobiecym potencjale smarkuli, więc robi się raz dość niesmacznie, dwa skurwysyńsko i trzy bez zaskoczenia - socjologicznie i psychologicznie ciekawie. Red Rocket zatem to kawał zabawnego, niezwykle też bystrego, ale i mało optymistycznego kina z kontrowersjami motywami, ale chyba niedaleko czy wręcz bardzo cholera blisko marnej etycznie współczesnej rzeczywistości. Z przebitkami na Donalda Trumpa zagrzewającego z odbiornika do przywrócenia wielkości amerykańskiej ziemi i jasnymi sugestiami, gdzie typ znalazł elektorat dla siebie. Wśród brzydkich i nieogarniętych, w miejscach gdzie beznadzieje odmienić potrafią puste słowa wyzyskiwacza wyzyskiwaczów. Gdzie sprzedaje się iluzję z frazesów kompletnie biernej wspólnocie życia w totalnej degrengoladzie. Gdzie patologiczny egoizm i brak perspektyw, lecz wciąż zaskakująco dużo naiwności, że wystarczy drobny zbieg okoliczności by wyrwać się ze społecznych dołów. Dlatego filmy Bakera to takie doskonałe śmieszno-nieśmieszne portrety prowincjonalnej Ameryki i ja to bardzo szanuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj