środa, 22 listopada 2017

Cavalera Conspiracy - Psychosis (2017)




Poniższe podejście moje, do materii nazwanej Psychosis, nie będzie może szczytem profesjonalizmu, ale ja przecież nie jestem głosem dobrego smaku w domach czytających moje wypociny. Nie zabiegam też o uznanie w środowisku recenzenckim, tym bardziej że nie mam doświadczenia wieloletniego ani nawet w ułamku przygotowania dziennikarskiego. Zatem sprowadzam swoje wywody do prostych odczuć lubię nie lubię, kręci nie kręci, kopie nie kopie lub orbituje po obrzeżach tematu, kiedy coś mnie poniesie wypełniając tekst masą marginalnych wtrętów, bądź co chyba najciekawsze odniesień do rzeczywistości i filozoficzno-socjologicznych refleksji na poziomie "miałem zajęcia z filozofii i socjologii, stąd kombinuję, a nawet psychologii, więc rozumiem co czujesz". :) Dystans wobec zawodowego "pismaczenia" jest wyznacznikiem mojego wydumanego kierunku i przede wszystkim osobiste odczucia barometrem określającym ciśnienie we mnie przez płytę czy film wzbudzane. W konkretnym przypadku najnowszego albumu CC startuję z poziomu "kiedyś takie motoryczne granie mnie kręciło", więc cudów w rodzaju "ale jestem podniecony" z miejsca nie mogłem oczekiwać, a zapoznanie się z Psychosis odbieram jako sentymentalny ukłon w stronę thrashowego łojenia, w którym serce bije w hard core'owym rytmie, a płuca oddychają bezkompromisowym surowym death metalem sprzed trzech dekad. Niestety patrzę dzisiaj na poczynania Maxa Cavalery z boku, zatem trudno było oczekiwać, że  pomiędzy mną, a Psychosis przepłyną intensywne prądy. Nie zostałem zaskoczony ani porażony, a moje wnioski z odsłuchu sprowadzają się do krótkiego "było minęło i się nie wróci". Nie będę ja potrafił odczuć tego rodzaju łojenia w sposób sprzed laty mi znany, nie będzie już chyba także sam brazylijski spiritus movens w stanie kiedykolwiek wtłoczyć do własnej twórczość ducha jakim infekował ją na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Stara się chłopina bardzo, doceniam w nim tą szczeniacką pasję, choć jej nie rozumiem i tym bardziej nie podzielam - więcej, myślę że gdyby na jego spasłe cielsko wlazły obcisłe gatki, pewnie w takiej stylówie na gigach by się prezentował i patrząc w lustro spostrzegałby własną fizyczność odwrotnie proporcjonalnie do percepcji głęboko zaburzonej anorektyczki. Taki w tym Maxie proces wstecznictwa od lat postępujący, a samo Psychosis nie wydaję się by tej tezie zaprzeczało. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj