środa, 20 stycznia 2021

The Midnight Sky / Niebo o północy (2020) - George Clooney

 

Clooney kolejny raz reżysersko - tym razem a' la futurystycznie, czyli w stylistyce fantastyki naukowej. W dodatku mocno filozoficznie oraz z wykorzystaniem (jak to w tym gatunku jest niestety naturalne) wszelkich wytartych schematów na setki już sposobów przemielonych. Oczywiście gwiazdor nie omieszkał tu posiłkować się nowatorskimi możliwościami technicznymi widocznymi w obróbce obrazu, by wrażenie wizualne na widzu zrobić. Nie wyszło mu jednak dobrze i to o zgrozo na całej szerokości zastosowanego wielkiego rozmachu. Żeby być uczciwym, nie jest to (jak można by po wstępie przypuszczać) też przede wszystkim paranaukowe kino, tylko bardziej nostalgiczna ballada o człowieku z życia społecznego wycofanym. Opowieść o osobniku trzymającym relacje z innymi na dystans - szczególnie z perspektywy i w obliczu pasji oraz ambicjonalnego wyzwania. Problem w tym że mogłoby tu być nawet tak smętnie jak smętnie jest (nie mam z tym zasadniczo problemu), gdyby pod tą nużącą fasadą narracji żył puls większy (chociażby jakiś), a forma była podporządkowana wyłącznie naturze refleksyjnej i nie stanowiła tu wszystkiego i niczego zarazem. Jest jednak to obraz po prostu słaby, niemal irytująco nijaki – oparty wyłącznie na kalkach i jeszcze bez dobrego pomysłu powielonych. Ale i tak już lepiej kiedy nudzi tym nijakim dołowaniem, niż kiedy akcję próbuje rozkręcić pozbawionym autentyzmu i potwornie kiczowatym użyciem grafiki komputerowej (uwaga kontener się topi, ale spoko wszyscy uratowani). Wtedy z filmu w założeniach wartościowego lecz w finalnym efekcie przez jakikolwiek brak autokrytycyzmu położonego (z godnym potępienia niewykorzystaniem potencjału) robi się cholernie tandetna, żenująca potwornie klucha. Klucha którą (bardzo mi przykro) chyba w zasadzie to jest od startu do mety, a ja powyżej tylko na siłę szukam choć małych pozytywów.  Bo przecież jak pamiętam to Clooney świetne filmy robić potrafi.

2 komentarze:

Drukuj