wtorek, 11 lipca 2023

Mantícora / Mantykora (2022) - Carlos Vermut

 

Umówmy się, Carlos Vermut nie robi filmów łatwych i przyjemnych i jeśli rozkminia już dobrany temat, to w taki sposób, aby widz nie wyszedł z kina sztampą zanudzony, ale też ja przynajmniej po Magical Girl (jeden z poprzednich obrazów) po seansie na jakieś atomy nie zostałem rozbity. Zaznaczę też, iż Vermuta film (ten jeden dotychczas właśnie widziałem) pozostawił mnie w konsternacji, a wnioski jakie sobie spisałem nie były w żadnym stopniu powiązane z refleksją wokół konkretnych w filmie rozstrzygnięcie z treścią związanych, dlatego potwornie wlekąca się narracja Mantykory absolutnie już nie zaskoczyła i brak nieomal przez znakomicie większą połowę jasnej odpowiedzi na pytanie, o czym właściwie znów kręcił, nie wzbudza już naturalnej w podobnych sytuacjach irytacji - bo uważam że zostałem już do takiego abstrakcyjnego mniej lub bardziej doświadczenia przygotowany. :) To że Mantykora, a dokładnie narracja w Mantykorze nie podąża utartymi ścieżkami i scen z dojmującą ciszą nie brakuje, nie znaczy że się zanudziłem, bo skupiłem się na nieoczywistej fabuły rozczytywaniu i tym razem uważam, iż łatwiej zrozumieć twórcy nietuzinkowego intencje. Dlatego ten najnowszy projekt Vermuta mnie cieszy, bo daje szarym komórkom pożywkę i jest też rzecz jasne wizualnie z treścią bardzo spójny, więc i portret życia introwertycznego, życia samotnego, życia spokojnego i skupionego na zawodowej pasji mi się podobał, a postaci wzbudziły sympatię i ich relacje dojrzewającą dzięki i intelektualnym intymnym dysputom i komentarzom dotyczącym świata kultury popularnej ujęły. To byłby właściwie bardzo dobry filmowy romans - romans subtelny i romans absolutnie nie przesłodzony, gdyby Vermut nie postanowił w swym błyskotliwym i prowokatorskim umyśle głównego bohatera uczynić wirtualnym pedofilem, co wszystko w sumie tutaj zmienia, oprócz przekonania, że reżyser znów poszedł na grubo.

P.S. Sorki za spojler, bo się nie powstrzymałem. Prawdę mówiąc jednak nie zdradziłem wszystkiego oraz nie napisałem wprost, że to jest mocny i fenomenalnie rozegrany film. Dlatego w "pe-esie" dopisuje, a postać Carlosa Vermuta reżysera i scenarzysty przenoszę z kategorii „no nie wiem” do kategorii „bardzo interesująca bestia”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj