Szedłem w towarzystwie, przekonany iż na nowego Sorrentino podążam, bo jakoś zapowiedzi La Grazia wówczas się w sieci objawiły i tak pchnięty do kina (bo Servillo tu i tu), tuż przed seansem dopiero właściwie zostałem olśniony i uświadomiony. Servillo tak już wybitnie mnie z Sorrentino się kojarzy, że sobie powyższe dopowiedziałem, ale nie był to wypad bez happy endu, bowiem Listy Sycylijskie, to wymagające cierpliwości i życzliwości (wówczas się odwdzięczy) bardzo porządne kino o konotacjach gangsterskich i klimacie jaki potrafi przyjemnie zawiesić, więc w gruncie rzeczy warto było. Nie popsuł mi nawet wrażenia wspomniany, a dzisiaj i od jakiegoś już czasu otaczany niemal kultem aktor (w tej mojej o zagubieniu historii kluczowy :)), mimo że w sumie w większości przypadków gra typ w środowisku poważany raczej wdzięcznie, jednak na autopilocie, więc i zaliczyć go do kategorii uniwersalnych postaci jednej rozbudowanej miny i bliźniaczych gestów nie jest mi trudno. Tym razem dla nie odmiany sprzedając te same grymasy jak gdzie indziej, z lekkim ironicznym mrugnięciem okiem, ja je wszystkie akceptuje. Adaptując dla celów ironicznie gawędziarsko-refleksyjnych, historię z życia sycylijskiej organizacji przestępczej i pewien ciekawy w tamtejszym półświatku funkcjonujący stary zwyczaj pisania kurtuazyjnych, brzmiących na wysokim C emfazy listów, para reżyserska opowiedziała nieco przekornie groteskowo o zasadach i wymiarze honorowym jej funkcjonowania. Niebezpieczna i zagmatwana gra z mafią na zlecenie policji się toczy i kryminalna intryga może się wydawać mało na koniec czytelna, ale pomysł nadrabia specyficznym okiełznaniem świadomej tandety, więc pomieszanie z poplątaniem traci pierwszorzędne znaczenie, gdy atmosfera formy wkręca. Udało się tym samym stworzyć teatralnie ciekawy obraz, ekstremalnie stonowany i chyba pociągająco ślamazarny, co wydaje się jego atutem, tylko niekoniecznie wszystkie wybory obsadowe przez wzgląd na charakter kreacji praktycznej trafione, bo na ten przykład skupiający (obok postaci kreowanej przez Servillo) uwagę syn bosa, tak zwichrowany przez wychowanie dla przestępczej idei od małolata, że mimo na wysokim poziomie inteligencji cwaniactwa, mimicznie robi momentami wrażenie nie przerażającego, tylko lekko komicznego, opóźnionego w rozwoju mafiozy.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz