niedziela, 18 czerwca 2023

The War of the Roses / Wojna państwa Rose (1989) - Danny DeVito

 

Jedna z komedii wszechczasów - komedia która bawi do łez, ale  to też łzy zabarwione gorzkim posmakiem realizmu dalekiego od magicznego. Zaczyna się jak baśń romantyczna, kończy jak lekcja pokory, a wszystko co dzieje się tu pomiędzy jest z tej lekcji tezy końcowej praktycznym, konsekwentnym udowadnianiem. Danny DeVito za kamerą i przed jej obiektywem, a główne role przydzielone jego przyjaciołom z mega hitu Miłość, szmaragd i krokodyl, więc można śmiało stwierdzić,  już na etapie przedprodukcji Wojna państwa Rose typowana była na gigantyczny przebój kinowy i to przekonanie inwestorów stało się faktycznym jej udziałem, bo siedem nominacji do najważniejszych nagród i trzy Złote Globy przytulone, to przecież coś, a poza tym box officowe szczyty i publiczności sympatia dozgonna. Kto nie kocha ten trąba, trąba rzecz jasna też ten kto jeszcze nie widział. Kto jeszcze nie zna ten pewnie z roczników mocno dwutysięcznych, więc młodzieży moja droga do życia we wspólnym gospodarstwie domowym się szykująca - sprawdzać, uczyć się, ale nie praktykować. Korzystać z tej wiedzy aby samemu w pułapkę unicestwiającą związek i tkwiących w związku maltretujących się nawzajem postaci nie wpaść - czerpać garściami mądrości podane w wybornie skonstruowanej formule kina rozrywkowego z puentą i przesłaniem, nie dyskutując z nimi! Tym bardziej że kino współczesne tak znakomicie przygotowanej dojrzałej rozrywki nie oferuje, bądź jeśli się już fartem zdarzy, to nie przypominam sobie aby w parze szły znaczące wyniki komercyjne z wartością poznawczą, a już bezdyskusyjnie filmy podobne dzisiaj takiej kasy jak kiedyś nie przytulają, więc się ich w ilościach koniecznych nie kręci. Wyrafinowane produkcje obecnie to pełnokrwiste dramaty z minimalnym udziałem poczucia humoru, a takie postaci jak twórca ubiegłorocznych The Banshees of Inisherin w osobie Martina McDonagha, to jednak na ten moment wyjątek na reżyserskiej scenie, bo tak kapitalnie żenić dramat z komedią jak on to czyni, nikt inny erudycyjnie nie potrafi. Dlatego gdybym teraz miał sobie wyobrazić, że ktoś współcześnie przepracowuje temat z "Wojny", to na myśl w pierwszej kolejności wyłącznie on mi przychodzi i nie trudno mi też przewidywać, iż mógłby on formułę zaproponowaną przez DeVito podnieść o kilka jeszcze poziomów tegoż wspomnianego wyrafinowania, więc pisząc teraz że "Wojna" jest mega, bo pomysł mega, realizacja szablonowa ale jednak szablonowo mega i aktorstwo zdecydowanie mega, to nie powiem, iż nie widzę tutaj wciąż pola do wykazania się komuś bardziej wizjonersko od DeVito wówczas nastawionego. 

P.S. Żeby też nie było, iż wszystkim obowiązkowo musi się spodobać, bo (tak tak, przecieram właśnie oczy) czytając z ciekawości po refleksji autorskiej spisaniu jedną z szerszych na filmwebie opinii i opinii tejże właściciel sugeruje, że do kosza z takim gównem, choć pomimo ostrych słów, aż do tak daleko posuniętej wulgarnej impertynencji to się nie posuwa. Człowiek ów (jeżeli dobrze zrozumiałem) wymienia szereg nieścisłości i przy okazji podważa istnienie mściwości w ludzkiej naturze, jak i uważa iż nie jest absolutnie możliwe, aby po latach oddychania sobie w twarz ludzie mogli przestać się kochać, przez słuchanie ciągle tego samego tembru głosu znudzić co najmniej być może się sobą, bądź te małe spory które kiedyś czyniły ich związek ciekawym nie mają prawa stać się motywem, nie mówiąc już o skakaniu sobie do oczu czy podtruwania pupilem partnera z tak błahych, prozaicznych powodów, a już (ał)tor tenże wchodzi na wyżyny arogancji, kiedy śmie k**** nazywać aktorstwo Kathleen i Michaela sztucznym i niezaangażowanym i rozśmiesza na finał klamrą bezradności pisząc, że "trudno mi opisać moje ogromne rozczarowanie po obejrzeniu tej niestrawnej produkcji"! Usprawiedliwia Cię człowieku chyba tylko wiek - jeśli miałeś gdy oglądałeś lat może 15 i zawsze z maksymalną średnią paski w podstawówce na świadectwie zaliczałeś, a mama z tatą powtarzali Ci od najwcześniejszego dzieciństwa, że jesteś mądrzejszy od wszystkich innych dzieci, a dzieci się z Ciebie śmiały, że nie rozumiesz już lekko tylko bardziej szorstkich dowcipów. Wówczas przepraszam że Cię pośrednio zaczepiam Młody Szablonowo Głupio Niepokorny Człowieku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj