piątek, 15 grudnia 2017

Murder on the Orient Express / Morderstwo w Orient Expressie (2017) - Kenneth Branagh




Zbiegiem okoliczności w tą znaną na wskroś wyprawę koleją bardzo dalekobieżną się wybrałem. Dużo w tym przypadku było, bowiem absolutnie nie planowałem odwiedzić sali kinowej, aby sprawdzić jak Kenneth Branagh, który swego czasu zachwycił mnie adaptacją klasyka o Victorze Frankensteinie w kolejnej próbie zmierzenia się z wyeksploatowaną materią wypadł. Nic mnie nie zaskoczyło i nie mam w tym miejscu na myśli rzecz jasna wyłącznie całej sprytnie złożonej, poruszającej rodzicielskie serce intrygi, ja mówię bardziej o pomyśle na adaptację. Szczerze pewien byłem, że Branagh wykorzysta popularną technikę i wykreuje świat urzekający wizualnie i jednocześnie strasznie nierzeczywisty, wręcz w sposób drażniąco baśniowy. Wiedziałem, że to będzie kierunek podobny jaki obrał Guy Ritchie uwspółcześniając, dzięki grafice komputerowej przygody Sherlocka Holmesa, lecz nie spodziewałem się, że Hercules Poirot w oczach Branagha stanie się niemal super bohaterem, a przynajmniej bardziej miśkowatym, ale jednak kimś na kształt agenta 007. Nie będę jednak złośliwie krytyczny, gdyż tak w miarę obiektywnie spostrzegając całość, chociaż ona nie zachwyca, to i przyjemność z oglądania daje. Nie jest to absolutnie rodzaj satysfakcji z rozwiązywania tajemnicy, w tym ujęciu czysto kryminalnym, lecz jednak dużo radości dostarcza obserwacja kapitalnego warsztatu aktorskiego hollywoodzkich gwiazd pierwszego formatu, bowiem to one dodają produkcji zdecydowanej wartości, a sprawnie wyreżyserowane sceny z udziałem Judi Dench, Michelle Pfeiffer, Penélope Cruz, Johnny'ego Deppa czy Willema Dafoe, podkreślone odpowiednio ciepłą oprawą muzyczną to niezła szkoła doskonałego teatralnego aktorstwa. Co jeszcze istotne i mnie fana oddanego kreacjom Davida Sucheta zaskakujące, ja po kilkunastu minutach projekcji nie miałem pretensji do reżysera i odtwórcy, w tym przypadku roli "prawdopodobnie najlepszego detektywa", że ten wąs jego jest zbyt groteskowo przerysowany, a aura rozsiewana to nie ta modelowo wykreowana przez Sucheta. Zasługa w tym jegomościa taka, że Poirot w interpretacji Kennetha Branagha, to także przesympatyczny człowiek z uroczym akcentem i ogromną pasją. Tym mnie kupił Branagh i powstrzymał przed bardziej dosadną krytyką, bo jak tutaj kaprysić i grymasić, gdy detektyw zabawny, a sam seans urzekająco relaksujący. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj