środa, 3 lipca 2019

Brooklyn's Finest / Gliniarze z Brooklynu (2009) - Antoine Fuqua




Policyjny dramat, to lubię bardzo! Szczególnie kiedy on dobry i amerykański, a że hamburgery potrafią w te klocki bawić się z widzem doskonale, to nawet taki Antoine Fuqua, który szczerze pisząc nie zawsze ze swoimi filmami trafiał punkt, to tym razem idealnie wbił się w obowiązujące kanony/moje wymagania i podarował kawał niebanalnego, a przede wszystkim przekonująco autentycznego akcyjniaka dla rozrywki i całkiem nielichej krzyżóweczki do intelektualnej rozkminy. Obsada pierwszoplanowa premium klasa i z drugiej strony chyba świetnej naturszczyzny tutaj również nie poskąpiono? Miejscem akcji mroczny Brooklyn i bezwzględny świat współczesnej czarnej gangsterki tamże rezydującej. Bohaterami zaś trzej policjanci na życiowym zakręcie - outsiderzy z problemami natury psychicznej, mniej lub bardziej rozjebanym życiem rodzinnym i na własnych styranych barkach całym ciężarem roboty, której im tak na marginesie nie zazdroszczę. Co innego na wygodnej kanapie przeżywać ich dramaty, włażąc dzięki wyobraźni i pracy scenarzysty w buty tych mniej lub bardziej dobrych, uczciwych trochę albo wcale - znaczy szlachetnych na tyle na ile okoliczności, wymagania i ich dyspozycję psychiczne wespół z masą słabości im pozwalają. Robiąc to bez tej oczywistej konieczności realnego babrania się w tym głównie, aby może kogoś uratować, względnie uchronić przed skurwysyństwem wielkiego miasta. Po cholerę poddawać się gigantycznym stresom, rzucać na szalę własną prywatność, dostarczać nieuniknionych napięć rodzinie i finalnie super bohaterze spaść na samo dno? Po cholerę tak ryzykować, życie jest przecież takie kruchutkie, a drugiego super bohaterze nie dostaniesz! Powtórzę że nie było trudno mnie w tą historię wkręcić na sto procent i nie trzeba było przymuszać do wystawienia jej laurki. Wystarczyło zbytnio nie spierdolić sporego potencjału, jak zakładam z życia wziętego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj