poniedziałek, 8 lipca 2019

Magic in the Moonlight / Magia w blasku księżyca (2014) - Woody Allen




Lajtowy, aczkolwiek niegłupi seans na sobotni wieczór? Może coś współczesnego od Woody’ego? ;) Tak się złożyło, że ten mniej upolityczniony odłam narodowej, czyli TVP Kultura idealnie się w potrzebę wstrzeliła i zaproponowała akurat Magię w blasku księżyca, którą swego czasu w kinie przegapiłem, tudzież zwyczajnie pominąłem. Do rzeczy zatem, co to jest za kino? Takie śliczniusie wizualnie, takie z pięknymi lokacjami, takie pięknie wystylizowane, takie pięknie koloryzowane i oczywiście takie szlachetnie wygadane, znaczy z klasą wykorzystujące błyskotliwy humor w intelektualnym dyskursie. Zasób słownictwa niebywały, określenia z dawna wyszłe z użycia, niby ze słownikiem pisane werbalne potyczki, które nie inaczej w charakter kina Allena wrośnięte już od pół wieku. W tle jak zazwyczaj bywa jazz tradycyjny, czyli synkopowany rytm, te wszystkie klarnety i inne wymyślne dęciaki. Obsada fantastyczna, na pierwszym planie z dojrzałym przystojniaczkiem idealnie pasującym do roli dżentelmena, erudyty i artysty oraz uroczą młodziutką rudą rusałeczką, równie wybornie po raz kolejny w swojej galopującej karierze dopasowaną do potrzeb rysu postaci. Ogólnie w pełni świadoma naiwna romantyczna bajeczka z podejrzewam wątkami z lekka biograficznymi płynącymi z doświadczeń dziadka Woody’ego, ponadto z tym czymś chyba właśnie magicznym w postaci co najmniej dwupoziomowego twistu oraz oczywiście jak zawsze u mistrza taktownie istotną puenta. Zrobić intrygujący, a zarazem rozrywkowy film, który jest przede wszystkim precyzyjnie i finezyjnie skonstruowaną dyskusją to tylko Allan Stewart Konigsberg nadal potrafi. Chwila… może jeszcze ostatnio Noah Baumbach tak finezyjnie bawi się podobną stylistyką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj