piątek, 26 stycznia 2024

Susanne Sundfør - The Silicone Veil (2012)

 


Ta dziewczyna jak już nagrywa to za każdym razem potrafi zaskoczyć - raz tak że się oderwać od krążka nie mogę, innym strasznie ciężko jest mi go ogarnąć i jeszcze innym zagra i zaśpiewa ciut inaczej, a jednak kupi mnie też od razu. Mówię tutaj o mojej znajomości ze wszystkim z The Brothel włącznie i po nim za wyjątkiem The Silicone Veil do tej pory, a teraz biorąc na warsztat temat owego tak trochę się waham czy mi się on podoba, czy może po doświadczeniach z albumami rozkminionymi on zwyczajnie nie brzmi tak ekscytująco czy świeżo. Typowa sytuacja z kolejnością zapoznawania, bowiem myślę, iż gdyby słuchał w momencie premiery i to zupełnie bez oczekiwań, to bym chwalił, bo pozostawał pod wyrażeniem. Żeby jednak nie było że The Silicone Veil odsłuchiwany dzisiaj to materiał słaby, bo obiektywnie nie ma opcji bym wrzucił go do wora z odpadami. Sęk w tym że właśnie później było najbardziej interesująco, choć niewątpliwie nie za każdym razem trafiając w moje gusta. The Silicone Veil to oprócz czasami wybijającym się z tła motywom syntetycznym, quasi orkiestrowym czy subtelnym fortepianowym, to przede wszystkim głos Susanne, a ten specyficzny w co większości sytuacji potrafi nie tylko o gęsią skórkę przyprawić swoją intensywną wibracją, ale ku mojemu lekkiemu zaskoczeniu są tutaj fragmenty, które ociupinkę mnie bolą, a uszy me nieco więdną - trochę po prawdzie podobnie jak w przypadku poprzednika czwórki. Jest ich rzecz jasna procent albo procenta ułamek ale jednak powracając do zawartości (jeżeli mam dobrą orientację) trzeciego i czwartego jej materiału studyjnego chciałbym omijać owe chwile, w których albo sama artystka nie do końca jeszcze panowała nad swoim głosowym atutem, lub też z premedytacją według trudnych do zrozumienia intencji wchodziła w te negatywne dreszcze wywołujące rejestry. Bez względu jednak być może na subiektywnie odczuwane wady, oba albumy w kategorii elektronika/ambient, syntezatorowa symfonika warte są zauważenia - szczególnie że powtarzam, Zuzanna nie zwykła się później powtarzać, bowiem akurat jeśli być w 100 procentach uczciwym, to najbardziej do siebie podobne są The Silicone Veil i The Brothel. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj