niedziela, 21 stycznia 2024

Szansa (1979) - Feliks Falk

 

Uprę się iż Falkowi przeważnie doskonale w filmowym wyzwaniu wychodziło, kiedy opowiadał o jednym lub góra jak w tym przypadku myślę dwóch czy nawet trzech równoległych bohaterach zatopionym w skomplikowanej rzeczywistości wielo-aspektowych kontekstów. Mimo że dorobek jednego z najbardziej wyrazistych uczniów Andrzeja Wajdy znam wciąż dokładnie jedynie przez pryzmat tych najgłośniejszych jego produkcji, to sugerując się tak własnym przeświadczeniem, jak i oceną widowni sprowadzoną do wyniesienia nikłej części z obrazów do rangi kinowego przeboju i dla odmiany pod drugiej stronie wahadła usadowienia tytułów które pomimo podobnej wartości obiektywnej szumu jednak nie zdołały wywołać uważam, że człowiek polskiego filmu z Falka to tak samo lekko niespełniony jak i niedoceniony. Nie potrafię do końca tego odbioru powszechnego zrozumieć! Może nie znam najzwyczajniej wszystkich kontekstów jego kariery, natomiast jako ktoś kto dostrzega w tym kinie coś bardzo ciekawego, uważam że dobrze iż przywiązał się do estetyki traktującej o bliskim zwykłemu człowiekowi bohaterze, bo styl pozbawiony artystycznego sznytu mógł spokojnie obejść się tym samym bez stylowych zabiegów, które być może jedynie by odwracały uwagę od meritum, a tym samym sam Falk mógłby tak ciekawie szeroko swoich przemyśleń w bezpośrednie choć absolutnie nie łopatologiczne scenariusze nie przekształcić. To jest też ogromna siła Szansy (oraz jednocześnie niestety jej wada), że tylko jeśli widz oczywiście znający co najmniej elementarnie rzeczywistość tła (państwo socjalistyczne), bez trudu odczuje nie tylko nić empatyczną z bohaterami, ale i odnajdzie metafory odnoszące się do realiów funkcjonowania w surowych warunkach państwa tzw. bloku demoludów. Jest ich tutaj naturalnie sporo, a tkwiące w centrum uwagi reżysera/scenarzysty zainteresowanie szkołą, jej życiem, a dokładnie rywalizacją pomiędzy rozwojem fizycznym, a duchowo-artystycznym, to też kwestia węższa, wprost do urabianego młodego człowieka w takim miejscu umieszczonego się odnosząca, ale i grubsza, bo rzecz jasna jak to w kinie społecznym epoki, również polityczna. Mnogo tu przemyconych sprytnie odniesień do ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej, co z filmu fabularnego jeszcze bardziej czyni rodzaj publicystycznego komentarza do otaczającej rzeczywistości - właśnie z punktu widzenia miejsca i czasu, jak i psychologicznych dyspozycji bohaterów, którzy na swój odmienny sposób dostosowują się do wymogów tychże. Szansa zatem to ciekawy materiał historyczny plus bardzo dobre aktorstwo zawodowców, a dla mnie osobiście poza tym nieco sentymentalnych wspomnień - póki jeszcze człowiek te szkolne rozgrywki sportowe z własnych doświadczeń pamięta. Były emocje, oj były. Bardzo dobra, okazało się wręcz iż brutalnie mocna, tragiczna w finale rzecz o ambicjach nadmiernych, przerastających i toksycznych oraz ich ofiarach, zmontowana według nieprzekombinowanej filozofii, bez żadnych nowoczesnych trików, więc skupiamy się na ludziach i kamera postaci zdaje się wyłącznie uwagą otaczać. Być może obraz rwany, cięty gwałtownie, lecz nie dostrzegam w tym wady, bo stanowi owa asceza tak dowód na nikły budżet realizacyjny oraz cechę istotną reportażowego stylu Falka, z naciskiem na jakość naturalistycznej maniery, z doskonałymi dialogami w pierwszym rzędzie.

P.S. Na marginesie sobie zażartuję, iż Damien Chazelle zanim zrobił Whiplash musiał Szansę oglądać. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj