niedziela, 14 kwietnia 2024

Rammstein - Reise, Reise (2004)

 

Reise, Reise to już ten Rammstein poza moim wówczas bieżącym zainteresowaniem, które stopniowo topniało - wprost proporcjonalnie do kolejnych wydawanych studyjnych albumów. Mimo że kiedy dzisiaj, po bardzo konkretnej czasowej przerwie czwórkę sobie zapodałem, a wcześniej trójeczkę w kontrze do dwóch startowych krążków, to Reise, Reise i Mutter zabrzmiały zdecydowanie ciekawiej, bez względu na fakt niepodważalny, że najbardziej osłuchane numery tam na tych najstarszych albumach wybrzmiewały. Z drugiej strony postawienie na tej samej argumentacyjnej półeczce trójeczki i czwóreczki też pozbawione jest większego sensu, bowiem Mutter to kompilacja przebojowa, a Reise, Reise materiał bardziej surowy, w sensie mniej popowy, ale wciąż przebojowy, tylko w tym moim skromnym zdaniem ciekawszym wymiarze chwytliwej ale intrygującej natury. Może tak odbieram opisywany, bowiem nie osłuchałem się z nim wystarczająco i jawi mi się nawet teraz jako wciąż poznawany, ale coś w nim jest takiego odmiennego, że gdybym obecnie miał wybierać pośród wspomnianej czwórki, to tego wiercącego na przykład kapitalnym Dalai Lama bym do najczęstszych odsłuchów sobie wrzucał. Niejako ascetyczna wręcz podniosłość i przecząca logice pojęciowej brutalna majestatyczność króluje, ale aranżacje zdają mi się pomimo rzecz jasna już u podstaw stylu Rammstein przyspawanego do estetyki anty finezyjności, właśnie przekornie najbardziej błyskotliwe. Uważam iż czwórka inaczej osadziła i wciąż osadza się w mojej świadomości, szukając nadal dla siebie miejsca, z drugiej strony mając już to miejsce jak doniosłem powyżej, w hierarchii bardzo wysoko, bowiem czegoś na kształt Los na próżno szukać w ich repertuarze i taki kawałek bez nadętej kombinacji, a z pomysłem bardzo mi leży. Może jedynie pośród indeksów groteskowa i po prostu piosenkowa (sporo tego przecież podobnego nagrali) Amerika jest nieznośna, a Moskau mimo że klejące się do uszka nieznośnie, to jednak skonstruowana ciekawiej i mam do niej więcej wyrozumiałości. Ogólnie Reise, Reise ma u mnie może przesadny i pozbawiony poniekąd racjonalnej postawy handicap, choć wbrew definicji tego określenia, fundament/fundamentu któremu go daje nic nie brakuje i na pewno nie jest on upośledzony. Żeby być o tym przekonanym, wybrzmiewa mi właśnie Stein Um Stein - z kapitalnie podbijanym furczącym ciężarnym riffem i klawiszem quasi smyczkowym oraz balladowym stylem w mruczeniu Tilla oraz Amour - niby ballada, a jakaś taka zwichrowana i mnie się to podoba. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj