niedziela, 6 stycznia 2019

The Sisters Brothers / Bracia Sisters (2018) - Jacques Audiard




Nie gustuję na poziomie koneserskim w francuskim kinie, ani tym klasycznym (zasłużonym oczywiście dla światowej kinematografii), ani w tym w miarę współczesnym, stąd nie zaskoczyło mnie, iż z nazwiskiem Audiard premierowo stykam się dopiero przy okazji debiutu hollywoodzkiego - jak się okazuje twórczo doświadczonego już reżysera. Debiutu zdecydowanie udanego i to jeszcze w formule gatunkowej, która też stawia przed reżyserem wiele wyzwań charakterystycznych wyłącznie dla tej przeżywającej ostatnimi czasy renesans konwencji. Łatwo bowiem w westernowych klimatach przeszarżować, znaczy dać ponieść się wierzchowcowi lub popaść w szablonowość, albo dodatkowo jeszcze zanudzić totalnie całą furą wszelkich banałów podawanych w żenującym uniesieniu. Dlatego też mimo, że absolutnie The Sisters Brothers nie postawię w pierwszej dziesiątce dzisiejszego spojrzenia na westernową estetykę, to przez fakt wzbudzającego szacunek zbalansowania istotnych walorów uznam za produkcję zdecydowanie wartą obejrzenia. Rzecz będąca adaptacją (jak doczytałem) bestsellera niejakiego Patricka Dewiita, to bardziej niż typowe epickie kino, intymny portret mentalności ówczesnych mieszkańców dzikiego zachodu nazywanych z racji wykonywanej profesji rewolwerowcami. Twardych i bezwzględnych sukinkotów, którzy za nic mieli cudze i też własne życie - póki oczywiście młodość w ich serduchach kwitła. Kiedy natomiast starość i naturalne zmęczenie intensywnie tułaczym trybem życia zaczynały dawać się we znaki, ci nieliczni jeszcze co przeżyli z tęsknotą i po fakcie z sumienia wyrzutami spoglądali w stronę względnie spokojnego życia na farmie. Taka w skrócie historia na ekranie się rozgrywa, z dyżurnymi dla gatunku wątkami i motywami, w zarówno pierwszym jak i drugim planie. Jednak przez fakt na pieczołowitość realizacyjną i więcej niż poprawne aktorstwo starych wygów w osobach Joaquina Phoenixa, Johna C. Reilly i Jake’a Gyllenhaala nie nuży, mimo że też i nie zaskakuje. I chociaż nie jestem też specem od klasyki tradycyjnego westernu, to znając względnie dużą część ikonicznych filmów o dzikim zachodzie dopiszę jeszcze, iż The Sisters Brothers trąci spaghetti westernem, czyli w balladowym tonie żeni dosłowną brutalność z przerysowaniem i melancholijnym klimatem, a wszystko bezspiesznie z momentami zwiększonego natężenia akcji, kiedy to sukinkoty błyskawicznie opróżniają bębny swoich coltów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj