sobota, 19 stycznia 2019

Beautiful Boy / Mój piękny syn (2018) - Felix Van Groeningen




Teraz bezpośrednio po seansie zadaje sobie prawdziwie życiowe pytanie - jakbym ja sam taką sytuację ugryzł, jakbym sobie poradził z takim okrutnym brzemieniem i jaką taktykę obrałbym, gdybym musiał z problemem narkomanii w rodzinie walczyć. Naciskałbym gwałtownie, czy wykazał się troską i w miarę potrzeby wyrozumiałości nie poskąpił? To cholernie trudny dylemat! Nie dostaniesz chłopie przecież w tak dramatycznej sytuacji recepty, nie znajdziesz człowieku sprawdzonego szablonu, którego przestrzeganie względny sukces w takiej batalii zagwarantuje i  tym bardziej żadna magia rytualna ci nie pomoże. Wszystko jest subiektywne, bo zależne od masy indywidualnych zmiennych i w szczególności głęboko ludzkie, znaczy współzależne od naszych osobistych słabości i ograniczeń. To przecież w przeważającej większości z góry walka przegrana - nie pokonasz tego gówna ty tato, ty mamo również, wykazując się wyłącznie wsparciem, czy postawą radykalnie dyscyplinującą. Możesz w sumie zawczasu działać, lecz nie ma się co oszukiwać, iż zawsze miłość i bliskość gwarantem uniknięcia narkotykowego szamba. Relacja z dzieckiem silna i szczera, zaniedbań brak, a i tak zbiegi okoliczności wespół z charakterologicznym profilem i zaburzonymi ziomalami „pociechy” mogą dokonać przewartościowania. Czasem niestety pozostaje ci liczyć na cud lub farta zwyczajnego, aby nie spotkało cię takie gówno, jakie udziałem prawdziwych bohaterów tej i tysięcy, może nawet milionów podobnych historii. Bo niemal wszystko zależy od gówniarza, co w dragach tonie - tylko ten który w tym tkwi, sam wyłącznie z pomocą własnej ducha hardości i woli siły gigantycznej może wypełznąć z tej rozszalałej toni. To co z ekranu do świadomości spływało było o dwa poziomy lepsze niż nasz rodzimy, doskonałe recenzje swego czasu zbierający Najlepszy. To akurat jankeskie kino było sugestywne głębią i wartościowe duchem, a nie mocne jedynie siłą dosadnego obrazu. To mnie akurat jako ojca uczciwie dotykało, jak mniemam naprawdę autentycznie rozgrywało się w psychologicznej przestrzeni i chociaż nie zmaltretowało tak, jak to za sprawą kultowego Requiem dla snu wzorcowo Darren Aronofsky uczynił (bo przecież nie taki cel twórcą przyświecał), to cisnęło psychikę i pobudziło, co zauważyłem na wstępie uzasadniony lęk i realne obawy. Doświadczenia z dragami pokazane zostały zdecydowanie bardziej lirycznie, bezdyskusyjnie inaczej, jednak to nie znaczy, iż mniej przejmująco. Świetne pożyteczne kino, a że nie efektowne to dla mnie żadna strata. Na chwilę kropka.

P.S. A po chwili… upuszczę nieco krwi. Pieprzony nadwrażliwiec, rozkapryszony smarkacz z totalnie wyjałowionym systemem odporności. Intelektualista-pesymista, zamknięty w sobie zawias z piękną cherubinka buźką i kruchą jak porcelana duszą. Podatny na uzależnienia od świata zmysłowych podróży w wymiary poza teraz i tutaj. Już nie potencjalny śmieć, ale uliczny śmieć już teraz, w momencie pierwszego strzału w płuco czy wprowadzeniu inicjacyjnej działki w żyłę. "Beautiful Boy", to posiadacz tego rodzaju osobowości, którą w ludziach lubię i szanuję, ale której nigdy do końca nie zrozumiem i wiem, że nie byłbym w stanie jej okiełznać, gdyż ona poza możliwością sterowania. Paranoik w spirali samounicestwienia wszystko we własnym otoczeniu zmienia. Ofiary jego autodestrukcyjnej natury bezradne i to im współczucie należne. Złodziej pospolity, kłamca beztroski, znaczy ćpun wzorcowy! Dopieprzyć czy przytulić, co będzie w większym stopniu skuteczne w koniecznej terapii? Przepraszam, że zamiast napisać o formie aktorskiej Carella, Chalameta czy Pań z drugiego planu, ja pozwalam sobie na zdobny w aberrację słowotok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj