wtorek, 12 listopada 2019

Bishop Briggs - Champion (2019)




Właściwie to ja nie przepadam za takimi albumami, co do których już na starcie wiem, że ich pierwszoplanowa chwytliwość spowoduje, iż nic albo niewiele więcej oprócz przebojowości namierzonej już od startu otrzymam. Ewentualnie po kilkunastu odsłuchach złapię niestety dość przygnębiające znużenie i uświadomię sobie, iż to co jeszcze kilka godzin temu, bądź kilka dni wstecz pobudzało, za chwilę dosłownie w kąt bez większego żalu rzucę. W oczywistości ubrany wstęp jest tu akurat jak najbardziej na miejscu, bowiem taki właśnie zdaje się być ten nowy (z wypiekami wyczekiwany) krążek charyzmatycznej Brytyjki. Pamiętając doskonale, iż do debiutu systematycznie powracam i mimo że to muzyka jakoś nie wybitnie złożona, a w zasadzie to zbudowana z popowej banalności i aby to kompletnie miałkie nie było także soulowo-bluesowej wrażliwości z całkiem kreatywnym nowoczesnym elektronicznym zapleczem plus jeszcze tradycyjnie chóralną gospelową duszą, to posiada swój magnetyzm i tą ponad szybko klejącą się do uszu fasadę, ważną aranżacyjnie spójną inspiracyjną wielowątkowość. Natomiast jaki jest Champion to na obecny moment (może się oszukuję) jeszcze do końca nie wiem - prócz tego, że potwornie to chwytliwy i wyrazisty oraz w warstwie lirycznej autentycznie osobisty krążek, a przez te cechy przekonujący właśnie na teraz. Co będzie za miesiąc (a może już za tydzień), kiedy te zaledwie pół godziny już kompletnie przyswoję i czy będę miał jeszcze powody, aby do niego wracać, by bodaj w minimalnym stopniu coś nowego w nich odnajdować. Pewnie nie, ale póki jeszcze cieszy mnie cholernie ta siła przekazu i atrakcyjność formy, mam zamiar nowy album Bishop Briggs chwalić, bo ta młoda dziewczyna, która tutaj podpisuje się pod pracą zapewne większej grupy producenckiej i w co wierzę jest odpowiedzialna w głównej mierze za napisanie materiału na wyróżnienie po raz drugi w pełni zasługuje. Posiada niewątpliwie talent, wypracowała też dobry warsztat i ponadto w niej wrze na tyle gorący temperament oraz umiejętność oczyszczania wrażliwej duszy z zaburzających równowagę niepokojów, że ja jej strasznie mocno kibicuje i naprawdę bardzo doceniam całokształt wykonanej roboty, chociaż to, co w głównym wątku opisałem i to, że to tylko trzydzieści minut nieco mnie martwi i odrobinkę rozczarowuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj