sobota, 19 czerwca 2021

Ammonite / Amonit (2020) - Francis Lee



 
Żadnych w zasadzie dodatkowych bodźców, dosłownie momentami tylko odrobina muzyki w tle i zdecydowane, klarowne skupienie na subtelnych detalach oraz zimnym klimacie rozgrzewanym namiętnościami w relacji dwóch poturbowanych przez los kobiet. Sporo surowej przyrody, odgłosów wiatru i szumu morskich fal i prawdziwy koncert aktorski na gesty, mimikę i przede wszystkim najmocniej do widza przemawiające spojrzenia. Piękny to, zupełnie nieatrakcyjny, w głębszym rozumieniu powyższego określenia prawdziwie daleki od mainstreamowej konwencji film o poetyce zakazanego romansu. Gdybym miał szukać stylistycznych podobieństw do wielkich kinowych obrazów, to zaraz nasuwa mi się skojarzenie z Fortepianem Jane Campion. Przez wzgląd na atmosferę i miejsce, ale również czas akcji, czy od strony warsztatowej sposób filmowania i narracji. Natomiast temat jaki został poruszony, to daleko nie poszukując i sięgając po najnowsze produkcje całkiem bliski Portretu kobiety w ogniu. Tyle że jak dzieło  Céline Sciamma powinno być naturalne interpretowane w tak samo artystycznie jak i psychologicznie złożony sposób, to Francis Lee postawił na znacznie wyrazistszy przekaz, tak naprawdę opierający się na biograficznym fundamencie życia Mary Anning (prekursorce brytyjskiej paleontologii) - lecz myślę dokonał tego z równie subtelną wrażliwością rozwijając poruszającą historię. Niby Amonit to po prostu zbudowany na filarze fragmentarycznej biografii kontrowersyjny, aczkolwiek schematyczny melodramat, ale w bardzo niepokojącej oprawie poruszający te wszystkie uniwersalne wątki dotyczące problemów samotności w rzeczywistości nie tylko nie dopuszczającej innych niż tylko heteroseksualne związki, ale także w sytuacjach ogólnie zaburzających społeczne relacje z otoczeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj