czwartek, 26 listopada 2020

Never, Rarely, Sometimes, Always / Nigdy, rzadko, czasami, zawsze (2020) - Eliza Hittman

 

Bez jakiejkolwiek koloryzacji przedstawionych okoliczności. Obraz w minimalistycznym ujęciu, pozbawiony podgrzewającego propagandowo pompatycznego komentarza, tylko i wyłącznie historia skupiona na człowieku i jego zagubieniu w obliczu sytuacji. Historia wolna od ideologizacji i oceny moralnej, które zawsze przeciągają uwagę od fundamentu problemu, w stronę usprawiedliwień, uzasadnień, wreszcie najczęściej oskarżeń. Można zarzucić, że brak w nim etycznego kierunkowskazu, że zdystansowany emocjonalnie i nawet zwyczajnie obojętny, ale po to taki, by przez własne widza sumienie został przefiltrowany i aby nic nie zakłócało czystości spostrzegania. Nie przeżyłaś, nie zrozumiesz, ale w takiej formule może nie łatwiej, lecz z pewnością bardziej rzeczowo i przytomnie wzniesiesz się na wyższy poziom empatii dla człowieka w obliczu tegoż dylematu. To taka chłodna fabularna relacja z prawdziwego życia, co nie znaczy że bez dramaturgii i przemyślanego, świadomego przesłania, które niech jednak każdy odczyta na własny sposób. Nie jest to obraz z kategorii pasjonujących, jak i nie jest też dzieło na potrzeby zachwycania oszlifowane artystycznie. To zaangażowane surowe kino niezależne, autentyczny dramat za żadne pieniądze nakręcony. W nim niemy, a dosadny krzyk nastolatki. Bezradny głos z miejsca, w którym zbyt szybko trzeba dorastać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj