czwartek, 12 listopada 2020

Secrets & Lies / Sekrety i kłamstwa (1996) - Mike Leigh

 

Tematem adopcja, tylko w dość zaskakującym komediodramatycznym świetle, które sugeruje niepopularną tezę/puentę, że czasem z nieszczęścia może wyniknąć spore szczęście. Aktorsko wybornie, reżysersko mistrzowsko i od strony scenariusza fenomenalnie, bo niezwykle przenikliwie. Po angielsku flegmatycznie, czyli bez większej ikry, ale mimo to na specyficzny sposób fascynująco. Jednak ostrzegam żeby trzymać się od Secrets & Lies z daleka, jeśli poziom wymagań choć odrobinę z powszechnie przyjętym zbieżny i odporność na pozorną nudę niska. Gdyż to jest obraz na przekór modom w tempie ospałym zrealizowany, traktujący z wnikliwą dojrzałością o samotności i nieoczekiwanych zwrotach w życiu, które potrafią wypełnić pustkę, inicjując przy okazji niebagatelną przemianę. Film z gruntu śmiertelnie poważny, lecz mimo to nie pozbawiony akcentów humorystycznych. Jego siłą mistrzowsko zaaranżowany naturalizm, w każdej scenie przemycona żywa prawda oraz zaakcentowany emocjonujący finał. A w międzyczasie mnóstwo życiowych paradoksów dla widza do uświadomienia. Kilka też okazji do pobudzenia, lecz więcej (przekornie uparcie powtórzę) do znużenia. Zatem podkreślam, że jednocześnie polecam i odradzam – a wy wybierzcie sobie sami prawdę, po obejrzeniu.

P.S. Brawurowo histeryczna rola Brendy Blethyn. Wręcz na pograniczu groteski, tak cholernie irytująca, jednak w pełni uzasadniona przez charakter odegranej postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj