piątek, 28 czerwca 2024

Popioły (1965) - Andrzej Wajda

 

Jak zjawiskowo urodziwa i słodka była Pola Raksa, tutaj chyba w pełni okazałości widać najbardziej. Kobiety zazdrościły, męska część widowni chóralnie wzdychała i nie uwierzę, iż jej naturalność dzisiaj również nie wywołuje w płci brzydszej podobnych reakcji. Jak to jest zniewalająco szlachetnie zagrane i jak bardzo widzowi (mnie na przykład) niespecjalnie na szczęście kojarzy się z późniejszymi epickimi historycznymi dziełami Hoffmana, bowiem jest taki sposób interpretowania literatury narodowej znacząco bardziej wyrafinowany i dodatkowo w czerni i bieli takiej wyrazistej, że koloru mimo wszystko (podobno Wajda żałował, że nie zdecydował się na kolor) dla barwnej ekspozycji mu nie brakuje. Jaki to jest muzyczno-wizualny żywioł i jakie choreograficzne złoto z teatralnym deklamacyjnym afektem. Z porywającą scenografią, wizualnie obraz przepiękny, gdyż jak ta wieś sielsko-anielska na człowieka oddziałuje oraz jak dla odmiany czy kontrastu te sceny batalistyczne szarpią. Popioły zaadaptowane przez Wajdę jak doczytałem wzbudziły sporo dyskusji, jakoby to zostały uwspółcześnione, stając się tym samym politycznym dramatem „zawiedzionych nadziei i straconych złudzeń”. Posiadają (dla mnie na przykład) obecnie jednak wymiar dość daleki od cech polityczno-historycznych zasugerowanych powyżej, być może po trosze w zgodzie z przekornymi tak intencjami Wajdy, jak i oczywistym takimż efektem uzyskanym, bowiem oglądałem oczywiście jako ambitną próbę spojrzenia na wspomnianą literaturę narodową inaczej niż polityczna poprawność tak czasów na szczęście już minionych, jak okazuje się także paradoksalnie (hip hip hurrra narodowa duma we krwi skąpana) współczesnych by nakazywała. Wajda ukazał na tymże przykładzie, korzystając z intelektualnej prowokacji tragizm aspiracji wolnościowych, jakie „przekształciły się we własne przeciwieństwo”. Poszedł więc poniekąd pod prąd i się chyba naraził tym którzy w romantycznym męczeństwie narodowym widzą więcej piękna niż w zjawiskowej urodzie Poli Raksie. Nie-do-wiary! 

P.S. Gdyby były podejrzenia że nie cenię Jerzego Hoffmana "życiówek", to proszę się tak nie mylić, bo historyczne kino rozrywkowe także ma prawo istnieć, a szczególnie kiedy posiada taki aktorsko-scenograficzny rozmach jakim Hoffman go naznaczył. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj