poniedziałek, 13 czerwca 2016

Black Sabbath - Paranoid (1970)




Black Sabbath, co „najoczywistszą” oczywistością w tym najdoskonalszym klasycznym układzie personalnym, to ciężki, masywny riff Iommiego, wyrazisty bulgot basu Geezera, swingowy puls perkusji Warda i antyśpiew Ozzy’ego. Z tego standardowego zestawu instrumentów cztery ikony hard rocka stworzyły szeroki wachlarz możliwości, dzięki ogromnej muzycznej wyobraźni oraz determinacji. Na Paranoid w moim i zapewne wielu przekonaniu znajdują się utwory absolutnie esencjonalne dla szybko wypracowanego stylu legendy. Bo oto te osiem numerów to rozbudowany formalnie, pełen zwrotów akcji antywojenny manifest w postaci War Pigs, chwytliwy i dynamiczny tytułowy Paranoid, surowy wręcz „prosty” Iron Man, ekstremalnie mroczny Electric Funeral, żwawy do potupania nóżką stworzony Hand of Doom oraz Fairies Wear Boots, nieco eksperymentalny, popisowy w sensie obijania zestawu perkusyjnego Rat Salad i zjawiskowo wypełniony klimatem, przesiąknięty czarującym groovem Planet Caravan. Każda z tych kompozycji może być uznawana za tą reprezentacyjną dla stylu Black Sabbath, bo oto wszystkie te kierunki, w różnych proporcjach ale były kontynuowane na klasycznych krążkach i gdybym miał ochotę to z łatwością mógłbym przypisać im w tym miejscu po kilku odpowiedników z kolejnych albumów. Stąd mój wniosek, że jeżeli istnieją osoby nieświadome, tacy urwani z choinki laicy w kwestii rockowej legendy i chcieliby oni poczuć czym to zasłużył się pierwszy skład Black Sabbath w historii ciężkiej muzy to polecam właśnie Paranoid jako idealny probierz ich „stylu” Drugi album w dyskografii Brytyjczyków to niczym stworzony na kilka lat przed zakończeniem marszu po chwałę zestaw greatest hits. Nie ma bata – rzecz kultowa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj