czwartek, 21 lipca 2016

MIles Ahead / Miles Davies i ja (2015) - Don Cheadle




Bez większego rozgłosu, tak po cichu, niczym szeptem jakim wypowiadał się sam Miles Davies, ceniony hollywoodzki aktor swój debiut filmowy zaprezentował. Don Cheadle do własnego pokaźnego dorobku aktorskiego dorzuca wyborny obraz i każde domniemywać, iż posiada spory potencjał by w przyszłości jeszcze niejednokrotnie wzbudzić uznanie, kiedy za kamerą miejsce zajmie. Fakt, że biorąc na warsztat historię z życia wielkiego Milesa Daviesa zadanie mógł mieć ułatwione, bowiem sam materiał wyjściowy fascynujący, jednakowoż mogła to być na tyle głęboka woda, że brak reżyserskiego doświadczenia utonięcie w niespełnionych oczekiwaniach gwarantowało. W moim przekonaniu Don Cheadle udowodnił że podołał zadaniu, a jako największą wartość Miles Ahead pozwolę sobie uznać idealną symbiozę pomiędzy w tle płynącymi dźwiękami, a sposobem w jaki retrospekcyjny charakter narracji jest prowadzony. Muzyka jest oczywiście integralną częścią opowieści, a jej temperament stanowi o charakterze i atmosferze produkcji. Przesiąknięta brawurą i nostalgiczną melancholią, odbija w sobie wszelkie pierwiastki konstytuujące osobowość jej twórcy. Mam tu na myśli gwałtowną, ale jednak koegzystencję pełnego pasji sentymentalizmu z konfrontacyjnym stosunkiem do rzeczywistości. Nie mam w tym miejscu zamiaru stawiać jakichkolwiek diagnoz, nie będę nawet w drobnym stopniu starał się odpowiedzieć na pytania o powody takiego sposobu funkcjonowania geniusza, gdyż myślę, że bystry widz spomiędzy wierszy czytelny komunikat wychwyci i jednoznacznie przesłanie odczyta. ;) Na myśl jednak bardzo uparcie, przychodzą mi w tym momencie dziesiątki innowacyjnych artystów, których sukces stał się zaczynem upadku, częstokroć do tragicznego zakończenia prowadzącego. Wyjątkowa wrażliwość duchowa elity muzyków przegrywa w konfrontacji z rzeczywistością, w której masa pijawek czerpiących pokaźne zyski z ich emocjonalnego obnażania własnej duszy. Bo czymże są kompozycje przez nich tworzone, jak nie lustrem ich wewnętrznych przeżyć. Niestety sztuka, i to częstokroć bardziej ta daleka od potocznie rozumianej kultury popularnej stając się częścią mainstreamu grób swym ojcom wykopuje. Słabi i przewrażliwieni kapitulują, wrażliwi i zdeterminowani podnoszą kark, by kolejny ekscytujący rozdział w swym artystycznym dorobku dopisać. Miles Ahead to fascynująca historia, opowiedziana w pozbawiony sztampy sposób, która początek bierze w epizodzie z życia legendy, by wokół niego uwijać złożoną sieć przenikliwych i błyskotliwych wątków, okraszonych poczuciem humoru i akcją, wypisz, wymaluj jak z rasowego filmu akcji. One zaś generują detaliczny portret psychiki Milesa Daviesa, bez mielizn i epatowania skandalem, za to z szacunkiem dla dorobku muzycznego i ceny jaką geniusz musiał zapłacić za swoje miejsce w historii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj