środa, 26 lutego 2020

Punch-Drunk Love / Lewy sercowy (2002) - Paul Thomas Anderson




Nawiązując do dyskusji rozpoczętej przed kilkoma tygodniami wraz z premierą Nieoszlifowanych diamentów, a dotyczącej publicznego zapytania, czy jakoby Adam Sandler, to do tej pory był wyłącznie aktorem komediowym, przypominam hmmm... że mimo iż jego aktorska kolekcja zawiera w przytłaczającej większości role w filmach niezbyt ambitnych, najczęściej właśnie typowo rozrywkowych, to udało mu się również w międzyczasie stworzyć kreacje relatywnie znacznie bardziej dramatyczne. Przykładowo u Jasona Reitmana (Uwiązani), Noah Baumbacha (Opowieści o rodzinie Meyerowitz) i nawet u uznanego już od wielu lat za reżysera najwyższej klasy jakim jest niewątpliwie Paul Thomas Anderson. Co by o wyborach i warsztacie Sandlera kąśliwego czy złośliwego nie napisać, to nie ma się broń boże do czego przyczepić w przypadku Lewego sercowego, bo Sandler wypadł tu znakomicie, współpracując przecież z reżyserem zarówno niezwykle wymagającym jak i tak samo mocno inspirującym. Po epickiej Magnolii i podobnie obfitym czasowo Boogie Nights, inaczej po budowaniu pozycji rozbudowanym opisywaniem historii grup bohaterów, zrobił dla odmiany Anderson film o jednej postaci. Znacząco odstający od szablonu, właściwie mimo że wrzucony do kosza z romansami, to w rzeczy samej kameralny dramat psychologiczny (i mniej w tym przypadku absolutnie nie oznacza gorzej), którego walory choć wymagające wytrawnego oka doświadczonego kinomana liczne - a pośród nich między innymi osobliwe napięcie, pulsujący nerw intensyfikujący wydarzenia wokół bohatera, którego natura, stan emocjonalny, zaburzenia nie tylko te socjalizacyjne oraz pieprzona zmora właściwa którą samotność, sprowadzają na niego wszystkie razem i każda z osobna spore kłopoty. To jak nadmieniłem nie jest typowa komedia romantyczna, ona tylko pod takim gatunkowym przyporządkowaniem nie wiedzieć czemu została skatalogowana. To przecież w istocie pomimo kluczowego wątku lukrowanego romansu, poważny dramat w dość szczególnie oryginalnej formule, można by rzec anty hollywoodzkiej, w której to możliwe było, aby w opowiadanej historii miłosnej o podłożu społecznego niedostosowania, dać upust alternatywnemu sposobowi spostrzegania uczuć. Anderson jako twórca kina ambitnego jest przecież osobny, tak samo w tej jak i pozostałych odsłonach, więc także i tutaj przemycił wiele znaczeń, możliwości do indywidualnej interpretacji i szans do oddania się głębokiej refleksji, za co bez wyjątku niezwykle jego wszystkie filmy cenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj