czwartek, 27 lutego 2020

Erin Brockovich (2000) - Steven Soderbergh




Ależ to był wówczas na przełomie 2000/2001 kinowy hicior i osobisty gigantyczny sukces rudowłosej Julii. Pięć nominacji oscarowych dla filmu w ogólności, cztery do Golden Globes i tak jak w przypadku sięgnięcia po Academy Award dla najlepszej aktorki pierwszego planu, tak też w podobnej kategorii laur w postaci Złotego Globu dla Roberts. Poza tym cały wór innych, może mniej prestiżowych wyróżnień potwierdzających tylko w tamtym sezonie dominację długonogiej piękności. Wszystkie laury bezdyskusyjnie zasłużone, bowiem rola Erin okazała się prawdziwa petardą – kreacją, która już w sensie materiału opartego na autentycznych wydarzeniach dawała ogromne szanse na sukces mierzony kolejnymi wielomilionowymi angażami. Julia tą okazję w pełni wykorzystała i chociaż jej pozycja w branży już wtedy gwarantowała potężne stawki, to po takim triumfie nie było mowy aby Fortuna jej w dalszej karierze nie sprzyjała. To też jak myślę nadal największe jak do tej pory osiągnięcie Stevena Soderbergha - chociaż przecież z tego samego roku Traffic, to był nawet w sensie gatunkowym mocniejszy strzał, również licznie nominowany i nawet tak po prawdzie dla Soderbergha zwieńczony Oscarem za reżyserię. Mistrzostwo osiągnięte oboma tytułami przez reżysera który jak uparcie twierdzę potrafi wiele, ale zbyt często rozmienia się na drobne i co za tym idzie nie zawsze wychodzi mu tak dobrze jakbym ja i pewnie większość jego publiki sobie życzyło. Na szczęście zdarzało i mam nadzieję że jeszcze mu się zdarzy zrobić równie świetnie opowiedzianą historię jak ta o Erin. Będę wierzył, a póki co zapewne nie raz jeszcze świadomie powrócę do dwupoziomowej historii temperamentnej samotnej matki - gdzie poziom pierwszy (że nazwę go zawodowym), czyli energiczne śledztwo związane z ukrywaniem przed opinią publiczną skażenia i sądowa batalia z potężnym koncernem oraz poziom drugi (określę go kameralnym), sprowadzający się do obserwacji życia samotnej matki, zmagającej się z masą obowiązków i kłodami systematycznie przez los rzucanych pod jej długie nogi. Obydwa poziomy obficie nagrodzone przez krytykę i docenione przez kinowego widza, a zasługa olbrzymia w tym, jak dałem już powyżej do zrozumienia szczodrze obdarzonej przez naturę kobiecymi walorami, pięknej i utalentowanej Julii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj