Jak zauważać zwykłem - kino "dżarmusza" MaryJusza raczej nie rusza, choć bywa że zdarzy się tak iż jednak trafi i odpowiednie struny poruszy. Najczęściej jednak objaw z nim kontaktu, sprowadza się do przekonania, że to kino osobne i w niezrozumiały sposób jednakże intrygujące, lecz żeby podczas z nim kontaktu przeżywać wybitne emocje to to, to nie. Szanuje ale nie kocham - coś dla siebie zazwyczaj w tym co już posmakować zdążyłem znajdę, jednako abym po tym co skosztowałem wpadał w entuzjazm nie do powstrzymania, bo mnie ściśnie i ono wyciśnie, a może najzwyczajniej sprawi mi nieokiełznaną przyjemność - to powtórzę, iż to to, to nie. Pobuja ale na więcej jak dotąd, to wyrażając się bezpośrednio, a więc dosadnie wulgarnie - ni ch**a szans nie ma/nie było! :) Dlatego seans z Kochankami odbieram poniekąd jako wyjście z dość mocno obudowanego moimi stereotypami przekonania i stwierdzam, że tak tak, to było dobre i na swój sposób lajtowo mroczny i zblazowany piękne, tak jak piękne było w kontekście dark romantic. Na klimat nie mam co narzekać, bowiem ma to to nastrój w którym można się zatopić, a jak ktoś podatny na czar "gram na lirze w klimaty wampirze", to zapaść się w tym mu rozumiem nie było trudno. Poza tym humor "dżarmuszowy" gdzie ironia przenika się ze wspomniana blazą i gdzie intelektualna błyskotliwość (czasem wprost, czasem intensywnie metaforyczna) na własnych odrębnych zasadach funkcjonuje, ma prawo zjednywać sobie sympatię artystycznych jednostek z dużą dozą ambicji kojarzenia z nietuzinkowością. W tym przypadku mniemam, iż Jim postawił bardziej na urok niż rozkminę, nie rezygnując nazbyt mocno mimo wszystko z tego drugiego - poddał się fali nostalgicznego przypływu, bądź pozwolił pulsować popkulturowemu światłu od którego rzecz jasna kultura wampirza stroni, jak i głównie opowiedzieć długą historię miłosną, w której mit krwiopijczy wizualnie poetycko-praktyczny (ta oto mitologia obudowana rytualnością) naprawdę fajnie rezonuje. Bez względu na fakt krytyczny narracyjny (łyżka tego na dz), a sprowadzający się do niekoniecznie w maksymalnym stopniu spójnej tejże, jaki nieco męczyć może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz