Co się odwlecze to na długo nie uciecze i bardzo dobrze, czyli współczesne italiano kino romantico w delegacji niesłużbowej przyjęte do serduszka w okolicznościach towarzyskich z prowincji damsko-męskiego tandemu lądującego na ziemi warszawskiej. Zwięźlej i wprost, to Follemente w stylowej Kinotece ze współredaktorką blogaska (tak mam wsparcie) z poślizgiem kilku tygodniowym obejrzałem, gdy seanse lokalne domowe mi uciekły - kiedy akurat na wybrzeżu z baJkiem grasowałem. Wstępniaka jeszcze lekko przeciągając dodam, iż po mocno powyżej normy popularności kina włoskiego w opinii publicznej funkcjonującym Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, dalsze w kolejności powstawania filmowe losy Paula Genovese mnie akurat nie porwały i gdy mocne noty obok dzisiaj rozkminianej produkcji się pojawiły, to podszedłem do nich z lekkim dystansem, ale też z ciekawością, bo jednak wiara i nadzieja na coś znów znakomitego we mnie zniknąć w temacie Genovese nie zdążyła. Mam zatem teraz raz dobrą dla siebie wiadomość że warto było trwać lojalnie, bowiem swojego entuzjazmu wobec Follemente się nie powstydzę i dwa będę tutaj mocno tytuł popularyzował, a swoje przekonanie oprę przede wszystkim na bardzo wysokiej ocenie samego pomysłu i błyskotliwie napisanego scenariusza - do śmiechu, wzruszu i do inteligentnej analizy zarazem. Paolo Genovese wrócił z równie jak jego największy dotychczasowy hit błyskotliwą komedią, w której oryginalnie i równocześnie z niepodkoloryzowanym autentyzmem oraz intelektualnie nawija o relacjach międzyludzkich i o tym, co w każdym z nas jako indywidualnym przedstawicielu płci z drugą zasadniczo od fundamentu po szczegół kłopotliwie mało kompatybilną siedzi. Dwójkę głównych bohaterów spotykamy na pierwszej randce, a ona staje się areną, na której lęk i niepewność mieszają się z oczekiwaniami, potrzebo-pragnieniami i motylim zauroczeniem. Włoski reżyser i autor scenariusza głos bardzo ilustracyjnie wyraziście parce daje i swoje racje w myślach się kłębiące pozwala wyrazić, niczym w popularnym niby dla dzieci/młodzieży, a nie tylko, dwu już częściowym hicie o rodzajach emocji oraz powiązanych z nimi typach osobowości. Dyskutują one zatem, spierają się i wspólnie z osiąganych celów cieszą, a ja za takie lekkie ale niebanalne kino wraz ze współredaktorką płci przeciwnej Panu Genovese dziękuję, bowiem bawiłem się tak na płaszczyźnie poczucia humoru i głębokiej analizy doskonale, czując że nie jestem w tą opowieść wkręcony solo. Milusio łechcące uczucie - seans z rodzaju „zostanę z Tobą MarJuszku w tej fajnej emocjami pamięci”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz