niedziela, 10 sierpnia 2025

Airbag - The Century of the Self (2024)

 

Okazało się dni zaledwie kilka temu, iż przegapiłem w swym zawieszonym gapiostwie premierę zeszłoroczną kolejnego albumu progresywnych Norwegów. Gości co w swojej nucie jawnie nawiązują do ejtisowo-najtisowego okresu w dyskografii floydowej ikony. Biorąc pod uwagę iż poprzednik w odróżnieniu od wcześniejszych albumów jednoznacznie mnie zachwycił (polecam refleksję, ale jeszcze bardziej sam A Day at the Beach), czym prędzej, w te pędy itp. odpaliłem stream i mam mocno mieszanie-pomieszane uczucia ale jednak rozczarowanie silniej się poprzez nie przebija na powierzchnię, zatem krótko będzie raczej ogólnie bez entuzjazmu. Kiedy otwierająca Dysphoria posiada jeszcze na fajnym basowy szkielecie momenty i jest w całość porządnym, absolutnie nie przynudzającym, mimo iż ponad 10-minutowym numerem, a Tyrants and Kings wciąż milutko basowym vibem potrafi czarować, to Awakening smęci potwornie, po czym przekornie wbija najbardziej atrakcyjny (baaasss) w moim przekonaniu Erase. Niby spoko, piszę że mam poczucie zawodu, a okazuje się iż na 5 rozbudowanych kompozycji, to 3 mnie kupują, a w dodatku do finałowego utworu też jestem w stanie się przekonać, to czuję że na dłużej przy The Century of the Self nie zakotwiczę. Powodem dziwne jego rozmycie, rozbicie kompresji na jaka liczyłem, a jaka stanowi najmocniej o charakterze wspomnianego Dnia na plaży. Tam był kapitalny flow, tutaj on tylko bywa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj