Dwa uczucia mi towarzyszyły. Dwa odczucia odmienne - choć nie wprost skrajne. Jedno w trakcie, drugie po wybrzmieniu i zagospodarowaniu tego czego doświadczyłem. Obydwa uczucia względem Nagich złożone - nie łatwo opisywalne. Pierwsze nieprzyjemne, odpychające wręcz i tak samo powiązane z estetyką obrazu, jak i z charakterem środowiska oraz osobliwościami przyklejonymi do postaci. Drugie emocjonalnie bardziej stonowane, jakby związane z osadzaniem się koncepcji obrazu i treści we mnie i docenianiu pomysłu oraz realizacji, mimo że będac odrobinę złosliwym, to nie mam ochoty odszczekiwac pierowtnych mysli, że obejrzałem artystycznie nabrzmiały, a zarazem surowo-brutalny komediodramat, jaki w założeniu z groteską zapewne nie miał nic wspólnego, a wywoływał u mnie reakcję konsternacji z zagubionym usmieszkiem na gębie. Zwyczajnie wyszło rezyserowi szanowanemu i Szanownemu bardzo upiornie i na pół gwizdka wręcz amatorsko technicznie, a to może i zaleta jak i wada efektu. Najgorsze że nawet gdy dojrzałem do zauważenia tychże cech/walorów jakie krytyki uwagę na plus przykuły, to dotarło równolegle do mnie przekonanie, iż w tym dużo było aktorskiego nakręcenia, starania się wydobycia prawdy, dotarcia do problematyki rdzenia, lecz/ale zero przeżytych emocji (muzyka w wykorzystanej tonacji nie pomogła, ona jeszcze banalnie działania pogrążyła) co wyklucza ostatecznie szansę, bym postawił Nagich w okolicach, gdzie filmy dla mnie znaczące archiwizuję. Zdaję sobie sprawę, iż piszę o obrazie ze statusem wysokim i mam do rozpoznanie tematykę dołującą i ta autopsja upodlonych i upadlających, nadwrażliwych cynicznie nadaktywnych, różnego pochodzenia osobowościowego i dyspozycji psychicznych toksyków, w brutalnym świecie pozbawionym uwagi zawieszonych, to punkt spojrzenia wartościowy, tylko że jak zaangażowani artyści dwoją się i troją, może nawet popisują i nie dają rady odcisnąć większego niż teoretycznego, a praktycznie śladowego emocjonalnego na mnie piętna, to pozostaję naturalnie ostatecznie rozczarowany. Bez względu że detale pojedyncze podchwyciłem i zapamiętam przykładowo te poddane działaniu wilgoci plakaty wówczas jeszcze undergroundowego Therapy? sprzed zaistnieniu szerzej dzięki przebojowi Diane. No! No bo co, jak inaczej? A może jeszcze zmienię zdanie, bowiem coś mi tam pulsuje we łbie dając do zrozumienia, że może niekoniecznie się nie mylę. ;) Tak czy inaczej, mocno pomieszane mam odczucia, co też całkiem nieźle jednak dla Nagich na przyszłość wróży. Bo to jeden tytuł na pierwszy dłuższy rzut oka odrzucałem, by jak czas zrobi swoje, nie zmieniając o 180 stopni zdania, przepchnąć z marginesu w kierunku względnego kultu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz