czwartek, 17 września 2020

Katatonia - Last Fair Deal Gone Down (2001)

 


Zbliża się wielkimi krokami jesień i tym bardziej jeśli tegoroczna aura wrześniowa wciąż jest przychylna zmarzluchom i dla podatnych na depresyjne odruchy łaskawa, to dla równowagi emocjonalnej o melancholii w życiu codziennym należy pamiętać. :) Wszak harmonia emocji to rzecz fundamentalna i aby gęba jak głupkowi non stop się nie śmiała, trzeba wrzucać do odsłuchu albumy chociaż nieco bardziej niż piękna osobista rzeczywistość w teorii i praktyce przygnębiające. Toteż paradoksalnie z radością powróciłem obecnie do Last Fair Deal Gone Down, bowiem po pierwsze (wyłuszczone powyżej) i po drugie bezpośrednio powiązane z prozaicznym faktem, iż krążek ten na stronach NTOTR77 jeszcze nie został dotąd quasi zrecenzowany. Przyznaję zupełnie szczerze, że kiedyś uwielbiałem, dziś jednak od czasu do czasu bywam wobec niego bardziej krytyczny. Cenię i sentymentem darzę, ale w konfrontacji z Viva Emptiness i ogólnie wszystkimi kolejnymi albumami Katatonii u mnie akurat tą rywalizację przegrywa. To nie są jednak porażki kończące się na deskach ringu, gdyż nie mam przecież większych uwag do brzmienia (mimo iż mogłoby być znacznie bardziej organiczne i tym samym mniej sterylne), lecz koncentracja na detalach przekonuje, że aranżacyjny szlif nie jest jeszcze w tej fazie rozwoju Katatonii tak doskonały jaki w przypadku największych swych dzieł Szwedzi osiągali. Chwilami brak konsekwencji na której walor spójności traci i momentami warsztatowe niedostatki wokalne Jonasa są wręcz boleśniejsze niż cierpienie zawarte w lirykach. Tak czy inaczej sięganie po Last Fair Deal Gone Down nie odbieram w kategoriach kary, bo jakby tak było to krążek z dalekiego marginesu nigdy by do odsłuchów nie powracał. Posiada więc on sporo cech szczególnych i szczególnie klimat depresyjny podkręcających, a znudzony głos wokalisty wyśpiewującego ponure treści i smutek zawarty w każdej nucie wpływa na mnie hipnotyzująco i gdy Renkse nie siłuje się z frazami kojąco. Ponad wszystkimi minusami i plusami jest też tutaj co niebagatelne, kilka przebojów nieco bardziej żywych, które udało się ekipie Szwedów za pośrednictwem zawartości krążka przed niemal dwoma dekadami skutecznie sprzedać. Takich które wrosły w mą świadomość i nie ma siły która by je stamtąd wypędziła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj