środa, 2 września 2020

Broadway Danny Rose / Danny Rose z Broadwayu (1984) - Woody Allen




To oczywiście będzie truizm, kiedy wspomnę na starcie iż Allen genialnie potrafi wczuć się w atmosferę i odwzorować niezwykle czarująco miejsca, czas akcji i własności środowisk w których osadza opowiadane historie. Wykorzystywana tutaj dla podkreślenia kontrastowej formy i zbudowania klasycznego klimatu czarno-biała wizualna faktura jest jednym z najbardziej wyraźnie potwierdzających tą tezę przypadków, gdzie akurat nowojorski świat impresariów zostaje zagospodarowany i fantastycznie wpisany w allenowską charakterystykę. Ponadto Allen aktor w roli tytułowej, to tutaj obok Mii Farrow (zaskakująco zaprzeczającej łatce aktorki udręczonej :)) wisienka na tym smakowitym torcie, bo przecież pasuje on znakomicie do roli i jest w najlepszej z możliwych formie, kreując postać wygadanego i z gracją gaszącego wszelkie pożary agenta przygasłej nieco lokalnej gwiazdy. Świetnie to poprowadzony narracyjnie przypadkowy czworokąt miłosny w wyrazistej komedii pomyłek, korzystającej obficie ze stylistycznej różnorodności. Nieco kina gatunkowego spod znaku makaroniarskiej mafijnej rozróby, całkiem spora odrobina intelektualnej obyczajówki, a wszystko rzecz jasna podlane obficie allenowskim sosem, czyli z mnóstwem świetnych dialogów (riposty, komentarze obłędne), rasowym poczuciem cierpkiego humoru i hollywoodzkiego nerwa. Świetnie się ogląda, przyjemności bezdyskusyjnie seans dostarcza i jeszcze w dodatku dobrze się ta zwariowana, aczkolwiek klasycznie zaaranżowana romantyczna miłosna historia kończy - więc po prostu zajebiście. :) Innymi słowy chcę powiedzieć, że to majstersztyk charakterystycznej formuły w sensie słowa i obrazu, scenariusza i reżyserii oraz mistrzostwo bezsporne w kwestii aktorskiej maniery prezentowanej przez kierownika tego pulsującego zakręconą energią zamieszania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj