poniedziałek, 7 września 2020

Eternal Beauty (2019) - Craig Roberts

 


Film skromny i arcyciekawy - bo nie korzystający z wielkiej machiny produkcyjnej, bo błyskotliwie skupiony na meritum i bez fanfaronady podnoszący w pomysłowej formule ważny temat. Obraz dość niekonwencjonalny i szlachetny, z wydźwiękiem o budującej etycznie wartości emocjonalnej. Ponadto kapitalnie zagrany i nawet jeśli ktoś się czepi, iż Sally Hawkins po raz kolejny gra dość osobliwą rolę (Maudie, The Shape of Water), to tutaj w równie przekonujący o autentyczności sposób ukazuje jej niuanse, uciekając od pozornego podobieństwa. Pomysł, klimat oraz aktorskie kreacje to jedno, ale one równorzędnie wspaniale skojarzone z operatorskim okiem, a ujęcia i zdjęcia oraz scenografia potrafią urzec nie mniej niż inne walory Eternal Beauty. W moim przekonaniu Craig Robert nakręcił obraz szczerze wzruszający, ale też intrygujący i pod względem podstawowych segmentów warsztatowej sztuki chyba kompletny. W nim bez obciążenia plecakiem ze stereotypami i uprzedzeniami wchodzi dynamicznie w świat depresji, schizofrenii, splątań i urojeń. Tworzy momentami przerażający, chwilami pobudzająco groteskowy, ale przede wszystkim ciepły dramat. Dramat poruszający demonizowaną problematykę natury psychicznej, u której podstawy w tym przypadku tkwi nie jedna trauma bohaterki, a współistniejące zaburzenia w relacjach z otoczeniem oraz ostatecznie pogrążające ją w permanentnym rozczepieniu (co myśli, robi i czuje) wieloletnie metody leczenia (z elektrowstrząsami na czele), smutnych refleksji, usprawiedliwionej złości i współczucia u widza nie szczędzą. Agresywna farmakologia i systematyczne konsekwentne izolowanie w warunkach skrajnego osamotnienia w świecie wewnętrznego koszmaru poczyniły gigantyczne w psychice spustoszenia. Nikt i nic jej już prostej równowagi nie zwróci, a wszelakie błędy i zaniechania przypieczętowały los całej rodziny. Wszyscy stali się bezpośrednimi lub pośrednim ofiarami stanu Jane. Mimo wszystko ona sama w ten koszmar wpuszcza nieco światła, dzięki czemu zachmurzone niebo potrafi się przejaśnić i odsłonić odrobinę błękitu. Poetycko pięknie i przewrotnie sobie to mnie dotychczas znany z roli u Richarda Ayoade (Submarine) Craig Roberts wymyślił. Będę tą obiecującą karierę obserwował, a Eternal Beauty jako zadanie obowiązkowe otwartym umysłom i po prostu dobrym ludziom polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj