niedziela, 10 września 2023

The Unlikely Pilgrimage of Harold Fry / Niezwykła wędrówka Harolda Fry (2023) - Hettie Macdonald

 

Ależ to było tak po prostu po ludzku wzruszająco piękne - ciepłe, (mimo wszystko) budujące i w dodatku uroczo dziwaczne, bo Harold jak stał tak poszedł, postanawiając pójść (niczym Forrest Gump pobiegać), aby uratować starą umierającą przyjaciółkę. Pod wpływem impulsu i przede wszystkim w ludzkim odruchu sentymentalnej misji, a może z nudów, czy aby przełamać rutynę mężczyzny na emeryturze, robiącego rzeczy powtarzalne, jakby rytualnie wypełniające wolny czas. Nie będę jednak odbierał Haroldowi prawa do motywacji wynikającej ze wzniosłych intencji, bo raz z biegiem historii okazuje się ona bardzo poważnie tragiczna, a dwa bowiem Harold jest tak uroczym staruszkiem z dobrocią malującą się na poczciwej twarzy, że byłaby to wręcz zbrodnia z mojej strony lub co najmniej działanie nie fair. Harold więc idzie (stając się sensacją, jak i spotykając się z bezinteresowną życzliwością), bo złożył Queenie oraz sobie obietnicę iż dotrze na czas, a idąc spotyka inne osoby też idące, ale na krótszym dystansie lub żyjące sobie anonimowo w swoich mikroświatach lub banieczkach i rozmawiając z nimi poznaje poniekąd własne, mocno już zrezygnowane ja i inne ludzkie historie czy najzwyczajniej oddaje się filozoficznym refleksjom z psychologicznym fundamentem, a najbardziej to jak już wspomniałem, po drodze mierzy się z własnymi, najsilniej oddziałującymi demonami przeszłości - rozlicza siebie i to jest najbardziej poruszający wątek noweli Rachel Joyce, na jakiej bezpośrednio oparto film Hettie Macdonald. W dodatku ta opowieść o Haroldzie w drodze jest po brytyjsku cudownie flegmatyczna i po brytyjsku nieco osobliwa, a najbardziej to jest jednak w przesłaniu smutna, choć podana dla równowagi z charakterystyczną dla imperialnej nacji humorystyczną głębią. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem i chyba jasno dałem do zrozumienia, że ten seans mnie i ubawił i wzruszył, a poruszony byłem aż do łez jak grochy, których jako mężczyzna twardy na zewnątrz, a kruchy w środku powinienem się w teorii wstydzić, a nie bardzo się orientuje kiedy w praktyce dojrzałem, by być z tego dumnym.

P.S. Życie życie jest czasem potwornie dramatyczną nowelą - w tym przypadku w żadnym stopniu trywialną, z racji czego wartą poświęcenia 108 minut. Nie przegapcie plis!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj