Ludzie i namiętności - w ujęciu folklorystyczno-reymontowsko-noblowskim. Mimo to uniwersalnie przecież o miłości, wszystkich jej pochodnych i powiązanych uczuciach, pośród których najsilniejszej i najintensywniejszej zazdrości i zawiści. To co Reymont stworzył, to kult sam w sobie i basta! Niezwykła, a zarazem posiadająca wciąż walory uniwersalne kolosalna historia-epopeja. Ona całość na wyżyny wynosi, a sposób wizualny jej obróbki, to tylko dodatek - śmiem wbrew powszechnej (nie bez podstaw przecież umówmy się) opinii, w moim subiektywnym odczuciu uznawać. Podobny przypadek z “Vincentem” nie tylko co podkreślane względem technologii zastosowanej, ale też, iż w obu odsłonach pomysłu wizualnego pozornie pierwszoplanową, a zasadniczo wtórną rolę w stosunku do scenariusza tenże optyczny sznyt odgrywa. Scenariusza jaki sam by się przecież doskonale w tradycyjnie aktorskim wydaniu obronił, gdyby nie kombinowano z malarskimi wizjami i nie sugerowano przy każdej okazji jak plastyczny koncept istotny, a wręcz kluczowy. Ja z tego pół animowanego OBRAZU, jakkolwiek nie byłby atutem (to chcę dać do zrozumienia jasno), iż nie robię zalety nadrzędnej, gdyż upieram się, iż historia reymontowska Chłopów niesie sama i porywa – wyrywając ze mnie serducho i duszę. Bowiem jestem też oczywiście pod wrażeniem pulsu wizualnego, ale bardziej intensywnie wpływała na mnie akcja sama w sobie oraz aktorska najwyższa jakość, poczynając od charakternego uroku Jagny, po zaciętą minę Antka i cech zinterpretowanych każdej z postaci, w tym nader wszystko fundamentalnie dramacie majstersztyku. Dodatkowo świeżo, dynamicznie zinterpretowanym, jak i podkreślę fenomenalnie zagranym i fantastycznie jakbym nie pomniejszał znaczenia opakowanym. Nie wyłącznie pod względem plastycznym, lecz także, a może jeszcze bardziej wyraziście muzycznie, idealne wkomponowanym dźwiękiem nasączonym.
P.S. Usprawiedliwiam się przy okazji, że późno i poniekąd za sprawą przypadku obejrzałem i mam w tym miejscu żal do Raczka, że mi natychmiastowy seans swoją recką z łba wybił, jak i pretensję do samego siebie, iż zdarza się, że jeszcze słucham podszeptów kompetentnych postaci telewizyjnych z młodości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz