piątek, 7 lutego 2014

Grand Magus - Triumph and Power (2014)




Przyznam, że kiedy J.B. zasilił szeregi Spiritual Beggars i swoją kapitalną barwą uszlachetnił wyborną muzykę żebraków, ochoczo zapoznawałem się z dorobkiem Grand Magus z którego to wychwycony przez Amotta został. Ta chwytliwa, nieskomplikowana heavy maniera trzymała mnie przez chwilę w silnym uścisku wikingowych ramion. Siłą rozpędu z naostrzonym mieczem na kolejne wyprawy tych wojowników czekałem, aż do The Hunt którego misja podbijania terenów nieudana się okazała. Wtedy to porzuciłem wiarę w siłę ekspansywną ekipy Christofferssona i na stałe rozbrat wziąłem z ich niestety wtórną z perspektywy czasu działalnością muzyczną. Nie mając jakikolwiek oczekiwań, czy nadziei na powrót do łask moich takiego podniosłego heavy mielenia, chwilę jakąś temu spostrzegłem wśród nowych wydawnictw Triumph and Power i z obowiązku sprawdziłem co tam mężni Szwedzi toporami wyciosali. Standardowe jeno, marszowe lub gwałtowniej galopujące hymny ku czci męstwa. Takie, co przez uszy przeleciały i poza przebojowością i patosu tonażem, nic ciekawego nie zaoferowały. Topór ten stępiony rzemieślniczym wykorzystaniem, bez krwi z niego spływającej. Miast ścinać nim głowy, korpusy przebijać, poddańczy mores wprowadzać, on tylko drewno do chałupy rąbie. Tak, wiem nie moja to już estetyka, zatem milknę i pieśni te wciąż aktywnym wojownikom heavy metalowej idei pozostawiam. Oni z pewnością ryki i zaśpiewy wznosić wraz z brodatym J.B. będą - zachwyceni tą tłustą biesiadą. Lepiej by z takimi towarzyszami to robili niżby w olejku do ciała upaćkani wraz z prężącymi torsy amerykańskimi rysunkowymi herosami. Szczęśliwie Grand Magus to nie Manowar!

P.S. Za cholerę nie mogę zrozumieć, dlaczego Spiritual Beggars dla takiej wioski przez J.B. Christofferssona porzucony. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj