piątek, 21 lutego 2014

System of a Down - Mezmerize / Hypnotize (2005)




Serj Tankian i jego barwna trupa w ostatnim jak dotąd tchnieniu studyjnym bohaterem poniżej wypowiedzi - w łabędzim jak się zdaje śpiewie, jednako nie finałowym akcie kompozytorskiego talentu tych gości. Wyborny debiut solowy Tankiana przykładem i uzasadnieniem tezy, że potencjał artystyczny jeszcze w przede wszystkim liderze formacji ogromny. Rozwinął Serj pewną atrakcyjną i wartościową estetykę, a mnogość inspiracji i szerokie spektrum działalności artystycznej każe czekać na kolejne kapitalne dzieła – może nawet pod szyldem SOAD? Kto wie co przyniesie przyszłość. Ona tajemnicą, a że wróżenia z fusów nie praktykuje stąd stojąc twardo na ziemi oprzeć się na faktach z przeszłości zamierzam, refleksje odnośnie Mezmerize i Hypnotize spisując. :) Ówcześnie po Toxicity, co światem cięższych nieco brzmień wstrząsnęło czas przyszedł na cios, co ponownie na kolana pośle zwolenników takiej estetyki - omamiały odrobinę gatunek ocuci. Tu niespodzianki wielkiej nie było, gdyż z pewnością krążki wrażenie spore zrobiły, jednako bardziej chwytliwe, mniej surowe się okazały. Ich zaletą pewna spójność, komplementarność formuły, jaką udało się zachować. Mezmerize i Hypnotize przenikają się nawzajem, tworząc zwartą całość hojnie obdarzoną bujną wyobraźnią stylistyczną, gdzie zabawa dźwiękiem i jego szlifem brzmieniowym fundamentem. Bez ograniczeń korzystanie z licznych wielogatunkowych cytatów, sprawnie wtłoczonych w firmowy styl istotnym walorem, wraz ze specyficzną słodko-gorzką percepcją rzeczywistości. Jest zabawnie, ale i jednocześnie poważnie, lirycznie z nutką nostalgii jak i patosu dawką. Tyle, że ta podniosłość ma zupełnie inny posmak – to nie nadęcie, tylko głębokie przeżywanie nut! W tych bliźniaczych krążkach zawarty magnes, co nawet w miarę upływu czasu nadal mnie skutecznie przyciąga, tajemnicą jego sukcesu nie rewolucja, a ewolucja w obrębie charakterystycznego kanonu. Po cholerę niszczyć, by nowe od podstaw budować, kiedy to jeszcze potencjał nie do końca wykorzystany. Pytanie tylko, kiedy wyczerpanie formuły następuje? Ale to już cecha tylko największym immanentna, by moment na bardziej gwałtowne przesilenie wyczuć i z powodzeniem nowe rejony eksplorować. System of a Down wszystkich kart na stół nie wyłożył, a działania solowe jego członków każą przypuszczać, że jeszcze sporo z ich wzajemnej współpracy kapitalnych albumów mogłoby powstać. Może kiedyś będzie mi dane się o tym przekonać. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj