piątek, 27 czerwca 2014

Soundgarden - Superunknown (1994)




Dwadzieścia lat minęło i nic się nie zmieniło w sensie oczywiście sprowadzonym do atrakcyjności dźwięków na Superunknown zawartych. Czy to rok 1994 czy 2014 dla mnie bez różnicy, bo uniwersalność kompozycji Soundgarden ponadczasowa. Skruszył ten album ząb czasu, jednocześnie unikając sam utraty swojego pazura. :) Nie ma na czwartym albumie ogrodu dźwięku, jednego słabego numeru, fragmentu, który w jakikolwiek sposób obniżałby jego całościową najwyższą ocenę. Każdy z nich to potencjalny hit z tymi najczęściej goszczącymi w TV na czele. Black Hole Sun, Feel on Black Days czy Spoonman swego czasu zdominowały w owym prehistorycznym okresie jeszcze muzyczną w formulę MTV. Czas antenowy przejęły na wyłączność i cieszyły uszy jak i wzrok doskonałą muzyką oraz równie wybornymi do niej klipami. Ale nie czas wyłącznie na sentymenty, bo się rozkleję szczeniackie czasy wspominając. ;) Dziś z przerzedzoną czupryną i kilkunastoma kilogramami więcej (to i tak przy części sporej rówieśników dobry wynik) szansę dostanę by legendę na żywca ujrzeć spełniając marzenia gówniarza. Jednak o tym szerzej gdzieś tam skrobnę, gdy za sobą to ekscytujące przeżycie mięć będę. Teraz jeszcze w kilku słowach na fenomenie super niewiadomej się skupię. To klasa sama w sobie, połączenie wszystkiego co w rocku najciekawsze. Świetnej aranżerskiej roboty, chwytliwej i intrygującej jednocześnie formy, instrumentalnej biegłości, wokalnej ekwilibrystyki i przede wszystkim wyjątkowego kompozytorskiego nosa. Proste instrumentarium, żadnych szczególnie wizjonerskich czy eksperymentatorskich zapędów – tylko talent i szacunek do tradycji, którą na nowo zdefiniowali sukces ówcześnie odnosząc. One im przetrwać trendy, mody przejściowe pozwoliły i dziś status legendarny osiągając ogromną estymą wśród rockowych maniaków pozwalają się cieszyć. Nagrywają na nowo, koncertują stadiony zapełniając. I niech mi ktoś powie, że rock umarł, a jego zwolennicy w bamboszach przed telewizorami przysypiają! Nawet jak słabsi, mniej mobilni czy oczywiście bardziej stateczni to młodzież przez nich wychowana na koncert pomoże im dotrzeć. :) Ta młodzież, która dobrą muzykę nauczona przez nich doceniać! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj