niedziela, 8 czerwca 2014

Opeth - Ghost Reveries (2005)




Ryk Akerfeldta album z przytupem otwiera, a dalej, już po chwili aksamitna barwa swoją rolę odgrywać zaczyna. To patent charakterystyczny dla Opeth - immanentny dla stylu wypracowanego, który to aż do Heritage taką formułą mimo osłuchania imponował. Rwane riffy, tempa intensywnie zmieniane, klimat kontrastowo budowany, klawiszowe ornamenty i solówki niczym z progresywnych kolosów czerpane, dominują. Znaczy się, nudy spodziewać się nie można, kiedy z takim aranżacyjnymi wygibasami przychodzi się skonfrontować. To chyba największa zaleta tej szwedzkiej, dla wtajemniczonych z pewnością już legendy, że w wielowymiarowych, rozległych kompozycjach tyle wątków intrygujących zawrzeć potrafi, by słuchacz nawet przez moment monotonii nie odczuł. Klasa to sama w sobie by jednocześnie z gracją scalić brutalną i sentymentalnie-nostalgiczną stronę natury - by uniknąć miałkości i infantylnej pozy. Opeth wyjątkiem wśród tych licznych z lat dziewięćdziesiątych zespołów, które z prób ożenienia dnia z nocą, metodę na sukces uczynić próbowały, by dziś stać się karykaturą, kiczu synonimem. Niestety liczne grono z tej stylistyki się wywodzące z perspektywy czasu śmieszy naiwnością czy aranżacyjną toporną manierą. Szczęśliwie Opeth swoją autorską drogę wybrał, skutecznie od żenującej formy już pod koniec ubiegłego wieku się uwalniając. Przełomem dla mnie Still Life pozostaje i od niej pasmo nieprzerwanych majstersztyków z pasji Akerfeldta pochodzących rejestruje. Po drodze większe lub mniejsze modyfikacje stylu zarejestrowałem, jednakowoż jakby nie w sensie ich natężenia one zróżnicowane, to jakościowo jak zawsze najwyższy poziom zachowujące - wyprzedzające większość konkurencji już w przedbiegach. Taka też jest Ghost Reveries, po części rewolucyjna by zarazem tradycyjnym szablonem przyzwyczajonych do formy fanów uspokajać. Raz gwałtowna, innym razem zwiewna - przebojowa i skomplikowana w odpowiednich proporcjach. Bez słabego punktu z kulminacją w postaci Reverie/Harlequin Forest, numeru tak idealnie oddającego istotę Opeth. Słucham już od lat z równie wyraźną przyjemnością i myślę, że Ghost Reveries już na zawsze wyjątkową rolę w mym życiu będzie odgrywał. Dla wszystkich czujących fenomen twórczości Akerfeldta to pewnie jasne, są na tym świecie rzeczy których nie można kupić - cytując pewnego uznanego barda. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj