środa, 9 lipca 2014

Amour / Miłość (2012) - Michael Haneke




Ostrzegam tych wszystkich co bólu w kinie nie tolerują, tych co zbyt wrażliwe dusze posiadają oraz rzecz jasna tych co w filmie jedynie rozrywki poszukują. Trzymajcie się od tej Miłości z daleka, bo to obraz co cierpienia dostarczyć z pewnością potrafi. Ono zarówno w samej technicznej oprawie zawarte (scenografia, muzyka), dramaturgii głęboko pod warstwą nudy skrywanej jak i przede wszystkim samej opowieści czy przeżyć co postaci są udziałem. Katusze sugestywne tak dalece, że niemal fizycznie odczuwalne, ja tego stężenia udźwignąć nie potrafię, zbyt wątła jeszcze ma konstrukcja psychiczna by kiedykolwiek do tego obrazu powrócić. Są tu ogromne pokłady emocji zawarte, jednako nie w sensie gwałtownego ich narastania, a równomiernego nasycenia nimi drugiego planu. Historia płynie i pozornie prócz banalnej prawdy o zmaganiu się ze starością niczego wyjątkowo odkrywczego nie proponuje. W tej oczywistości tymczasem niebywałe bogactwo detali twórcy umieścili - one zakamuflowane między wierszami, w gestach, mimice mistrzowsko przemycone. Wyjątkowe bezsprzecznie kino zobaczyłem, adresowane do każdego kto z łatwością sądów pochopnych się dopuszcza, do każdego kto bez fundamentalnej empatii ludzkie działania piętnuje. Co ja wiem o umieraniu - ciała czy duszy bez wyjątku, co przeżyłem by sens istnienia w pełni rozumieć! Pokory pełen dalszej publicznej interpretacji zatem unikam, na koniec wyłącznie pytanie zadam - jak się zdecydujesz widzu, mimo uczciwych ostrzeżeń dwie godziny przed ekranem spędzić odpowiedz sobie co zrobisz gdy tobie ze starością w tak okrutnym wydaniu przyjdzie się zmierzyć! 

P.S. By być dobrze zrozumianym, potrafię też dostrzec piękno które głęboko pod ciężką warstwą cierpienia ukazane. To piękno prawdziwą miłością nazywane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj