piątek, 4 lipca 2014

Saving Mr. Banks / Ratując Pana Banksa (2013) - John Lee Hancock




Fascynujące kulisy genezy powstawania legendarnej disneyowskiej superprodukcji. Ze wspaniałym wartościowym przesłaniem, dojrzałą puentą, wybornym aktorstwem i urokliwą warstwą muzyczną. Piękny, taki promienny film, równie zabawny co poruszający - jakby zbudowany ze światła i mroku jednocześnie. Równie dosadnie ukazujący człowiecze słabości co jego zalety. Z niezwykle pozytywnym przesłaniem co nie demonizuje ludzkich błędów, a pozwala w nich odnaleźć szansę dla siebie. Wyjątkowy dla mnie bezspornie, w prostej formie zamknięty, a tak niezwykle bogaty emocjonalnie. Wzruszający i głęboko dotykający, łączący lekką, niemal typową gatunkowo familijną rozrywkę z poważną treścią. W nim fascynujący świat wykreowany, bez tej współcześnie wszechogarniającej technologicznej ściemy. Taki prawdziwie czarujący, baśniowy niemal - dziś niestety tak trudny do odnalezienia.  Ja w nim się zatraciłem z pasją śledząc starcia dwóch silnych osobowości, śmiechem beztrosko wybuchając by w chwile później łzy wzruszenia spływające ocierać. On do wielu, szczególnie ojcowskich refleksji mnie skłonił, o oczywistościach przypomniał, wspaniały analityczny portret ludzi z krwi i kości prezentując. Jestem zachwycony, oczarowany! Od czasu Marzyciela nie oglądałem tak bajecznie uroczego obrazu! Polecam wszystkim, nie tylko tym uczuciowym duszom. :)

P.S. Oczywiście chylę czoła, pokłony bije przed pełną obsadą - zachwycającą Emmą Thompson, wybornym jak zawsze Paulem Giamattim, przekonującym Tomem Hanksem i coraz częściej potwierdzającym klasę Collinem Farrellem. Niemal jak muszkieterowie - wszyscy za jednego, jeden za wszystkich! Cudowne wszystkie kreacje, od tych epizodycznych do pierwszoplanowych. Bez wyjątku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj