czwartek, 7 sierpnia 2014

Calvary / Kalwaria (2014) - John Michael McDonagh




Żadna czarna komedia, tylko rasowy dramat! Ciężki, przytłaczający, dołujący okrutnie. Duszny, po trosze manieryczny z rozbudowanymi dialogami, umieszczanymi w ustach nie zawsze pasujących do wypowiadanych kwestii osobliwych postaci. To mnie w nim najbardziej irytowało, odbiór całości znacznie zaburzało, bo gdy bohaterowie potoczyście elaboraty przy każdej okazji wygłaszają to autentyzm ginie pod ciężarem dominującej formy. Trochę takie dziwadło twórcy finalnie uzyskali, niedopracowane niestety jakby w pośpiechu kreowane z męczącym brakiem oddechu, taką zadyszką - popędzaną melancholią wespół z próbami werbalnego lansu. Dobry pomysł, kiepskawa realizacja tak zwięźle bym Calvary określił. Treść w zakładanych intencjach głęboka do zwykłej przeciętności amatorszczyzną metod sprowadzona. Nie zmienia to jednak faktu, iż dał do myślenia, pobudził refleksje i pytanie kazał zadać. Jak zbrodnie kleru i milcząca bierność instytucji na oddanych misji kapłanach się odbijają. Toż to niemal przypowieść o Chrystusie płacącym za grzechy była. Krzyż który na barkach dźwigają ciężki grzechami klech bez sumienia. Z tego co się na katechezach za łebka dowiedziałem Chrystus łatwego kawałka chleba "powołanym" nie obiecywał. Szkoda tylko, że sprawiedliwość w rękach "stwórcy" będąca tak bezwzględnie niewinnych karze, a winowajców jakimś cudem przed konsekwencjami chroni! Niezbadane są wyroki boskie, znaczy niemierzalną jest ludzka naiwność. :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj