piątek, 26 stycznia 2018

Battle of the Sexes / Wojna płci (2017) - Jonathan Dayton, Valerie Faris




Szowinistyczna świnia i kudłata feministka - tak bardzo mocno w cudzysłowiu, z przymrużeniem obu oczu, na przeciwko siebie w rywalizacji bardziej w sensie szołmeńskiej zabawy, niż sportowym oczywiście. Pokazowy mecz tenisowy, który gdzieś tam przed laty zaistniał, w schyłkowych czasach rewolucji obyczajowej, jako swego rodzaju dość kuriozalny symbol starcia konserwatyzmu z postępowością. Historia to oparta na autentycznych wydarzeniach i taka o której znaczeniu szybko zapomniano, bo zwyczajnie nie niosła ze sobą silnych argumentów, a była rodzajem pajacowania z jednej i ambicji ponad miarę z drugiej. I gdyby nie rozwinąć wątku różnic płciowych w sensie czysto biologicznym do fizyczności się odnoszącym, to ciężko byłoby jakikolwiek w miarę obły tekst wyskrobać. Była to bowiem produkcja filmowa w rodzaju tych, co się ją obejrzy i niewiele po niej zostanie. W sensie wartości warsztatowej i zapewne także oczekiwań producenta wespół z ekipą wykonawczą, która poza szablonowość stargetowaną dla multipleksów z widownią wyposażoną w popcorn i colę nie wyszła. Jest po prostu ok, nic ponadto, bez żadnego zrywu emocjonalnego, bez finezyjnych zagrywek, zmian tempa, najmniejszych interwałów. Bez potu, tym bardziej ofiarności, z serwisem, który słabnie z każdą minutą, gdyż sił nie starcza, aby napięcie i natężenie podnieść w temacie i z publicznością nieco się chociaż poprzekomarzać. Siada ta opowieść sukcesywnie, miałknie od schematycznych pomysłów i nawet tkwiące w niej kontrowersje, tak niby co nieco pobudzane, nie zwiększają ciśnienia. Nie będę się rozwodził nad sensem całej inicjatywy, różnice w możliwościach fizycznych płci też pominę i tylko napiszę, że casting celny, aktorstwo przednie i efekt charakteryzacji porządny. To i tyle wystarczy, mam już tekst na ponad dwadzieścia linijek. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj