wtorek, 16 stycznia 2018

Mudbound (2017) - Dee Rees




Krótka i zakładam treściwa będzie to refleksja, znaczy na wysokim poziomie ogólności ale z najistotniejszymi spostrzeżeniami. Mudbound to jak się okazuje produkcja Netflixa, ze względnym rozmachem zrobiona. Może nie takim jak epickie super produkcje wielkich wytwórni, ale wiele im nie ustępująca i co ważne odpowiednio dopracowana ze względu na charakter gatunkowy. Ogólnie poruszony zostaje temat tragicznej współegzystencji białych i kolorowych, w tym konkretnym przypadku dwóch rodzin z tej samej ziemi, w Ameryce segregacji rasowej. Dokładnie w ultra konserwatywnym stanie w  Missisipi, w okolicach II wojny światowej przez pryzmat wszystkich krytycznych czynników ją warunkujących. Przetrwanie w wymagających warunkach surowej egzystencji obserwujemy, na farmie, w skomplikowanych relacjach rodzinnych i sąsiedzkich oraz powiązanych z nimi osobistych dramatach. W klimacie smutnej, melancholijnej opowieści angażującej emocjonalnie i w miarę ciekawie przez wzgląd na uwarunkowania społeczne i historyczne konteksty opowiedzianej. Dobrze zagrany to dramat i przyzwoicie wyreżyserowany, jednak mimo wielu zalet, może zbyt przydługi i bardzo zachowawczy, absolutnie bez pierwiastka wyjątkowości, przez co powyżej oceny bardzo poprawnej nie może się wznieść. 

P.S. Dodatkowym plusem udział Carey Mulligan. Gdziekolwiek, u kogokolwiek się ona ze swym ogromnym talentem i wdziękiem nie pojawi, zawsze doda produkcji sporego atutu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj