środa, 17 stycznia 2018

Under Sandet / Pole minowe (2015) - Martin Zandvliet




Wszystkie ofiary wojny, te zawinione i przede wszystkim te absolutnie bez winy. Te świadomie zabijające i te okolicznościami okrutnymi w zadawanie bólu i śmierci wmieszane. Największym poświęceniem młodość okrutnie odebrana, nierzadko życie młode przerwane, a z pewnością na dobre traumą naznaczone. Stąd ta niemiecko-duńska produkcja, mimo że nie wyróżnia się znacząco pośród licznej reprezentacji obrazów traktujących o II wojnie światowej i dla wielu osób obecnie idealnie wpisuje się w ogólnie rozumiane relatywizowanie historii, to jednak ze względu na sugestywnie oddane kwestie konsekwencji nazistowskich działań, czy naiwności wpędzonej przez ideologiczny obłęd w koszmar wojny, zrobił na mnie całkiem duże wrażenie. Ci gówniarze to przecież nie żołnierze, tym bardziej masowi mordercy przygotowani zawodowo do okrucieństwa - to dzieciaki, chłopcy zabrani z domów, płaczący za matkami. Dlatego też ta postawa wrogiego sierżanta, w stosunku do niemieckich jeńców, ewolucja relacji i ludzkie odruchy, tam gdzie przez wzgląd na zło uczynione jej absolutnie być nie powinno, nawet szczególnie przez kontrastową scenę z prologu mnie nie zaskakuje. Poznaj swego wroga, a przekonasz się jak wiele was łączy, jak bardzo podobnymi jesteście ludźmi. Niech was połączą emocje podczas wspólnych wyzwań, niech czas zbuduje zależności i więzy, a perspektywa ulegnie przemianie. Przecież wszyscy jesteście marionetkami zaplątanymi przez politykę w konflikty, których mechanizmów do końca nie pojmujecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj