czwartek, 29 listopada 2018

Ain't Them Bodies Saints / Wydarzyło się w Teksasie (2013) - David Lowery




To jest moje kino, takie które do mojego nieczułego na płaczliwą manipulację serduszka ma drogę uprzywilejowaną. :) Małe kino z wielkim sercem, znaczy kameralne w formie, ale obfite emocjonalnie. Stąd jestem obecnie zafascynowany tym, co do tej pory David Lowery nakręcił i pospiesznie obejrzałem Ain't Them Bodies Saints zachęcony seansem Ghost Story jak i ostatnio The Old Man & the Gun. Estetycznej i merytorycznej satysfakcji dostarczyło mi osadzenie akcji w prowincjonalnej Ameryce i jej południowych okolicznościach przyrody, jak się można domyślić u schyłku względnie na przełomie lat 70-tych. Wykreowanie przekonującego naturalnością klimatu i oddanie bulgocących pod powierzchnią czystych emocji, bez posiłkowania się nieznośną szarżą uczuciową. Zastosowanie tradycyjnych technik rejestracji obrazu w stonowanych odcieniach, odrzucające sterylną czystość i kontrastową wyrazistość na rzecz wąskiej palety rozmytych odcieni brązu i szarości. W tej zadumanej intymnej sztuce filmowej urzekają i świetne zdjęcia eksponujące grę światłem i muzyka w tle podkreślająca z każdą minuta gęstniejącą atmosferę, sugerując nieuchronne zmierzanie do tragicznego finału. Doskonała gra aktorskiej obsady w osobach Rooney Mary, Casey'a Afflecka i Bena Fostera – może nie sięgających swoich wyżyn, ale kreujących postaci przejmująco naturalnie, bez emfazy i ogólnej przesady w gestach czy mimice. To zapewne będzie dla jednych niemiłosiernie ciągnący się, niemal pozbawiony akcji glut, inaczej półtora godzinne flaki z olejem, dla mnie natomiast fascynujący swą surowością i oddaniem jeden do jednego prawdy miejsca i czasu dramat obyczajowy z żywym pulsem i podskórnym napięciem. Doskonały dramat o splatających się ludzkich losach i wartej wielkich poświęceń miłości, stawiających na drodze postaci piekielnie trudne dylematy, a widzowi w moim przekonaniu jedno zasadnicze pytanie, w kontekście działań pierwszoplanowych bohaterów. Co jest silniejsze od instynktu samozachowawczego, co jest warte podjęcia wszelkiego ryzyka? Miłość i tęsknota bracie. Tylko one człowieku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj