wtorek, 27 listopada 2018

On Chesil Beach / Na plaży Chesil (2017) - Dominic Cooke




Potencjał całkiem ciekawy został jak mam wrażenie niewykorzystany i z historii młodej miłości całkiem zgrabnie od strony możliwości szerszej interpretacji zarysowanej, powstał w rzeczywistości obraz o kwadratowej emocjonalności i dramatycznie zbyt grubą kreską, bez polotu i finezji kreślony. Moje niepochlebne przekonanie oparte zostaje przed wszystkim na wrażeniach z seansu oraz bardzo dobrych recenzjach powieści, która tutaj fundamentem scenariusza i dodatkowo jeszcze drobnym detalu, jaki zdążyłem przed sensem już wychwycić. Mianowicie, że za ten projekt pierwotnie miał odpowiadać Sam Mendes, lecz finalnie z nie do końca jasnych powodów z realizacji zrezygnował. Jestem przekonany znając możliwości Mendesa, iż w jego filmowej interpretacji adaptacja prozy Iana McEwana byłaby zdecydowanie żywsza, a na pewno wyrafinowana i pozbawiona sztucznej teatralności, która w ujęciu reżysera i w aktorskiej kreacji Saoirse Ronan i Billy'ego Howle'a jest chwilami trudna do zniesienia. Mimo kilku istotnych wad jakimi obraz Dominica Cooke’a niestety głównie stoi, to przyznaje że ku mojemu zaskoczeniu nie przysnąłem (nie ryzykując narażenia się tym samym na uszczypliwości ze strony małżonki) i do końca projekcji utrzymywałem względne skupienie na opowieści, która przyjmując bardzo klasyczną i bez wątpienia piękną formę wizualną, miała zapewne w założeniach wywrzeć wrażenie autentyzmu i także chociaż odrobinę zaintrygować niecodziennym ujęciem gatunku zwanego melodramatem. Żałuję wielce, że na założeniach się skończyło.

P.S. Być może Mendes zrezygnował, gdyż nie chciał zaryzykować swojej reputacji dla nieco naciąganej historii, a może brakło mu pomysłu na uczynienie jej w wersji kinowej czymś więcej niż tylko poprawnym wyciskaczem łez dla widza o harlequinowskiej wrażliwości?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj