piątek, 15 lutego 2019

Children of Men / Ludzkie dzieci (2006) - Alfonso Cuarón




Długo Ludzkie dzieci czekać musiały na swoją kolej, abym na własne oczy mógł się przekonać, że świetne recenzje jakie wówczas przed ponad dekadą praca Alfonso Cuaróna zbierała, nie były szyte na wyrost. Na usprawiedliwienie tylko dodam, iż moje karygodne ociąganie się było wprost powiązane z osobistym niezbyt entuzjastycznym odbiorem oscarowej Grawitacji. Tyle że jak Grawitacja wydała mi się przeładowana bezduszną techniką, a uboga wyraźną treścią (nie trafiła do mnie tamta filozofia – może trafi kiedyś w przyszłości), tak tegoroczna Roma okazała się dziełem wielkiego formatu, idealnie kojarzącym ze sobą techniczne możliwości, artyzm i treść właśnie. Tym samym nagle, wbrew wcześniejszym uprzedzeniom Cuarón stał się dla mnie interesującym obiektem filmowego zainteresowania, a jego wizja przyszłości nie musi już czekać lat przynajmniej kilku na maksymalnie subiektywną ocenę. Jak się okazało to potwornie mroczna przez wzgląd na swoje duże prawdopodobieństwo perspektywa niedalekiej przyszłości, zawierająca w sobie wszystkie najważniejsze cechy kina apokaliptycznego, podbudowanego zarazem intrygującą kwestią polityczno-społeczną. Istotą w niej zaburzająca delikatną równowagę migracja ludności z terenów konfliktów, zorganizowana przestępczość z cechami terroryzmu, kryzys demograficzny o podłożu biologicznym, krusząca resztki ładu społecznego anomia i wszechogarniający nihilizm. Produkcja zrealizowana z dbałością o detaliczną precyzję i szczegółowy scenograficzny super realizm - uchwycone doskonałym okiem Emmanuela Lubezkiego, w długich płynnych ujęciach (scena ucieczki w aucie). Przyznaję, że nie jestem hurraoptymistycznym zwolennikiem tego rodzaju surowego futurystycznego kina, a ostatnio coś w podobnej estetyce wizualnej, co by mnie zachwyciło bez reszty oglądałem w przypadku 12 małp Gilliama. Jednak nawet, gdy przez wzgląd na przynależność gatunkową film Cuaróna nie pobudził u mnie totalnej ekscytacji, to przypomniał, iż trochę się stęskniłem za taką formułą - szczególnie gdy obiektywnie stanowi najwyższą jakość w swojej kategorii. Children of Man to kino odpychające i przerażające, brudne i surowe, jednocześnie ze względu na czas powstania nowatorskie technicznie, a jego wymowa filozoficzna przez pryzmat nadziei szczególnie wartościowa i na przekór złowieszczym proroctwom mimo wszystko choć odrobinę optymistyczna. Podsumowując, absolutnie czasu przed telewizorem nie żałuję i Romie poniekąd za motywujący impuls dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj