środa, 13 lutego 2019

The Dressmaker / Projektantka (2015) - Jocelyn Moorhouse




Całkiem nietuzinkowo, dość sprawnie zrobione kino, z wartościowym chociaż bełkotliwym poniekąd morałem. Kino z Antypodów ale z jedną słynną angielką i kilkoma australijskimi przedstawicielami aktorskiej elity w hollywoodzkiej fabryce marzeń. W sumie wszystko w nim gra, a mnie nie porwało, jako że właściwie ponad poprawność się nie wznosi – posiada swoje atuty, ale i czegoś mu brakuje. Świetny warsztat aktorski, postacie wyraziście określone, scenografia dopracowana, pejzaże wyborne i jednocześnie brak takiej charyzmy realizacyjnej, swady do projektu wszczepionej, która by istotną zamierzoną groteskę atrakcyjnie i przekonująco skleiła z prawdziwym, poruszającym do żywego dramatem. Przez ten ważki detal daleko jest pracy Jocelyn Moorhouse do wzorcowych dokonań liderów tego gatunku, w którym za mistrzów uchodzić mogą przede wszystkim Coenowie czy (nawet od biedy ;)) Tim Burton. Czepiam się może, ale mnie po prostu ten właściwy dramat tutaj się rozłazi, romans jest okropnie mdły i szablonowy, a poczucie humoru mimo że pobudza dostatecznie do uniesienia kącików warg w grymasie uśmiechu, to do konwencji filmu w tak zaproponowanej postaci przez brak ikry nie bardzo pasuje. Dlatego też zamiast tracić czas na rozbijanie treści na atomy i wnikliwą interpretację kończę tekst już teraz stanowczo postawioną kropką. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj